piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 16

"Wszystko ma swój początek jak i koniec..."
***************************************
Alisa straciła przytomność. Messi przyśpieszył. Dwie minuty pózniej niósł ukochaną do szpitala. Lekarze od razu się nią zajęli. W trybie natychmiastowym zabrali ją na blok operacyjny. Lionel usiadł na krześle. Westchnął ciężko i postanowił zadzwonić do Cristiano.
-Halo?-odezwał się zaspany głos.
-Cris, to ja Leo. Alisa jest na bloku operacyjnym.-powiadomił brata ukochanej.
-Co?! Co się stało?!
-Źle się poczuła, jechałem z nią do szpitala i jak jechaliśmy straciła przytomność, potem lekarze ją zabrali i nie wiem co teraz.-wyjaśnił Messi.
-Zaraz będę w szpitalu.-oznajmił CR7.
-Jak to?
-Jestem w Barcelonie, przecież za 2 dni gramy mecz z Wami.
-A no tak. To czekam.
-Ok.-rozłączył się.
Najlepszy piłkarz Barcelony siedział przed salą operacyjną i czekał. Po kilkunastu minutach dołączył do niego Ronaldo. Porozmawiali chwile o tym, co się stało, a potem znów nastała cisza. Oboje bardzo bali się o najważniejszą dla nich osobę. Czas im się dłużył niemiłosiernie. Minęły 2 godziny zanim lekarz wyszedł z sali operacyjnej. Dwójka naszych bohaterów od razu ruszyła w jego stronę.
-Panie doktorze, co z nią?-zapytał Messi.
-Udało nam się opanować sytuację. Z narzeczoną i dzieckiem wszystko w porządku.-odpowiedział. Wytłumaczył im, co się stało, ale dla nich to nie było ważne. Najważniejsze było to, że wszystko jest w porządku z Alisą i Tonim. 
Lekarz pozwolił po kilku godzinach  wejść Messiemu na sale, gdzie leżała obudzona już narzeczona.
Była cała blada, miała delikatnie otwarte oczy i delikatny uśmiech.
-Leo...-wyciągnęła rękę ku niemu.
-Kochanie, ale mi narobiłaś strachu...  Oboje mi narobiliście...A jak się czujesz?-zapytał.
-Lepiej... Leo, cokolwiek by się nie stało, pamiętaj, że bardzo Cię kocham.-wyznała.
-Ali, o czym Ty mówisz?
-Nie ważne. Kocham Was, pamiętaj. 
-Ja Was też. Cris tu jest, chcesz z nim pogadać?
-Tak. 
Messi zawołał Ronaldo.
-To ja zostawię Was samych.-wyszedł.
-Jak się czujesz siostrzyczko?-pocałował ją w czoło.
-Cris, a gdzie jest Junior? 
-W Madrycie został, a co?
-Nic, tak pytam. Przepraszam, ale chciałabym się chwilę przespać...
-Jasne, odpoczywaj.-wyszedł.
-I co?-zapytał Messi CR7.
-Chciała odpocząć i chyba śpi. Chodź na kawę, pogadamy. Już wszystko w porządku stary, lekarz tak mówił. No chodź.-poklepał go po plecach.
Poszli do baru szpitalnego i rozmawiali głównie o Alisie i małym. Leo pokazał Cristiano zdjęcie USG Toniego. Był dumny, że będzie miał synka. Potem przekomarzali się, gdzie bedzie grał mały Messi-w Barcelonie czy Realu. 
Tymczasem Alisa zaczęła źle się czuć, straciła przytomność, a tętno zaczęło niebezpiecznie spadać. 
-Na porodówkę, szybko!!!-krzyczał lekarz.
Messi akurat szedł, aby porozmawiać z narzeczoną. Zauważył, że Alisę zabierają na salę. Biegł za lekarzami pytając co się dzieje, ale oni tak się śpieszyli, że go nie słyszeli.
-Gdzie ją zabieracie??
-Na porodówkę.-usłyszał w końcu odpowiedź.
-Ali, co się dzieje?!
-Zaopiekuj się Tonim!-usłyszał tylko.
Usiadł zestresowany na krześle i czekał, bo co mu innego zostało? Cristiano był w tym czasie w samochodzie, aby coś zjeść. 
Po godzinie lekarz wyszedł z sali z poważną miną.
-I co panie doktorze?-zapytał zestresowany piłkarz. 
-Ma pan pięknego synka. Będzie musiał spędzić w inkubatorze najbliższe 5 miesięcy, bo jest wcześniakiem, ale jest cały i zdrowy.-odpowiedział.
-A Alisa?
Lekarz chwile milczał.
-Bardzo mi przykro... Pańska narzeczona, wskutek powikłań poporodowych zmarła. Nie udało nam się jej uratować...
-Pan chyba żartuje...!-wykrzyknął.
-Bardzo mi przykro... Współczuję panu, wiem przez co pan teraz przechodzi.
-Tak?! Super! Proszę odejść!!!
-Ale panie Messi.
-Wynoś się!!!!
Lionel usiadł na ziemi, schował twarz w ręce i się popłakał. Akurat wszedł Ronaldo.
-Hej Leo, co się stało? Coś z dzieckiem lub Ali?-zapytał zaniepokojony.
-Ona nie żyje.-wydusił z siebie.
-Co?! Jak to?!
-Dziecko urodziło się zdrowe, ale ona tego nie wytrzymała. 
Teraz płakali oboje. Nagle Messi wstał i ruszył w stronę wyjścia.
-Gdzie ty idziesz?-zapytał Cristiano.
-Zabić się. Moje życie bez niej nie na sensu.
-A Wasz syn?! Ma zostać sierotą?! Bez matki i do tego bez ojca?! Leo, musimy być silni, dla niego, dla tej małej istotki, owocu Waszej miłości!
Nagle podszedł do nich lekarz. 
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy chce pan zobaczyć chociaż swojego syna?-zapytał.
-Tak.-westchnął.
-To zapraszam.
Teraz Cris i Lionel stali przy inkubatorze, gdzie leżała mała istotka.
-Jest taki do niej podobny...-Messi przetarł łzy.-Widzisz synku, zostaliśmy teraz sami. Mamusia odeszła, ale damy radę, nie?-uśmiechnął się.-Ona by na pewno chciała, abyśmy byli szczęśliwi. Tak bardzo chciała Cię zobaczyć, wziąść Cię wreszcie na ręce, ale nie zdążyła.  Ale wiem, że ona tam z góry na nas patrzy, czuwa nad nami, nad "swoimi chłopakami" jak mówiła. Musimy być silni, dla niej. Musimy. Zostałeś mi teraz tylko ty... Jaki Ty jesteś malutki... Jesteś tak podobny do mamy. Kocham Cię synku i tylko dla Ciebie moje życie ma teraz sens.
Śpij, jutro do Ciebie przyjdę.
Messi odszedł załamany, a jednocześnie wzruszony. Nie dochodziło do niego nadal, że Alisa nie żyje. Czuł jej obecność, że jest przy nim cały czas. Widział jej uśmiech, jej piękne oczy. Była i zawsze będzie jego jedyną miłością jego życia. 
________________________________
Co tu pisac?
To była dla mnie trudna decyzja... Sami wiecie. Możecie mnie udusić, ale został nam epilog...
Nie przedłużając, miłego wieczoru.


2 komentarze:

  1. Szkoda, szkoda i jeszcze raz szkoda :( Dlaczego umarła? No nic pozostaje teraz tylko czekać na epilog i życzę weny w dalszym pisaniu ;) Pozdrawiam i udanych wakacji <3

    OdpowiedzUsuń
  2. :c szkoda ze juz konczysz ale blog cudowny ^^

    OdpowiedzUsuń