niedziela, 28 czerwca 2015

Epilog

"Życie może być czasem bardzo trudne, ale zawsze warto przebrnąć przez ból.
Lepiej jest odczuwać wszystkie emocje, niż nie czuć niczego."

Miałem w myślach ten cytat podczas pogrzebu mojej narzeczonej i właśnie te słowa pozwoliły mi jakoś przejść przez całe to przeżycie. Targała mną burza emocji. Ludzie często decydują się odrętwić w bólu używkami, ale odważniej jest przejść przez ogień z otwartymi oczami. Zamiast więc tłumić swój ból jakimiś substancjami, pozwalałem sobie doznawać wszystkich zalewających mnie emocji. To był trudny okres dla mnie, ale dopuszczenie do odczuwania smutku i rozpaczy otworzyło mi drogę do uczczenia życia mojej ukochanej. Pozwoliło mi na to, by moje rany zaczęły się goić w zdrowy i autentyczny sposób.
Mam cudownego synka, który jest owocem naszej wielkiej miłości. Zawsze będzie mi przypominał o mojej Alisie. Jest do niej bardzo podobny. To dla niego moje życie nabrało sensu. Zaczął grać, tak jak ja, w piłkę nożną i jest w tym coraz lepszy. Kto wie, może w przyszłości będzie tak jak tatuś grał w Barcelonie, najlepszym klubie na świecie. Póki co, stawia pierwsze kroki w tym sporcie, a czas na zabawę dzieli ze swoją  przyjaciółką Valerią (córką Marca i Melissy). 
Często wspominam mu o mamie.
 Nigdy o Tobie nie zapomnimy Ali!
________________________________
Trudno w to uwierzyć, ale to już koniec. Chciałabym Wam wszystkim bardzo podziękować za czytanie tego opowiadania od początku do końca, za ponad 1,5 tys. wyświetleń. Jest mi bardzo trudno kończyć tą historie, bo sie do niej bardzo przywiązałam, pisze ja od lutego. Nie mam słów.
W szczególności dziękuję Agnieszce, która czyta wszystkie moje opowiadania od początku. Nawet nie wiesz jak mnie motywują Twoje komentarze. Jesteś jedną z osób dla ktorych widzę sens pisania opowiadań. Dziekuje, dziekuje, dziekuje!
Dziekuje mojej przyjaciółce Wiktorii, ktora zawsze chwali moja twórczość i... No za wszystko! Dziekuje!!
I oczywiście bardzo tym, którzy komentują moje posty, nawet nie wiecie jak to daje kopa do dalszego pisania.
Ale to nie koniec mojego pisania;). Pisze jeszcze opowiadanie o Marcu, na ktore serdecznie zapraszam! amor-prohibit.blogspot.com i szykuje dla Was niebawem niespodziankę, o której informacja pojawi sie na tym blogu. 
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam serdecznie! :*

piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 16

"Wszystko ma swój początek jak i koniec..."
***************************************
Alisa straciła przytomność. Messi przyśpieszył. Dwie minuty pózniej niósł ukochaną do szpitala. Lekarze od razu się nią zajęli. W trybie natychmiastowym zabrali ją na blok operacyjny. Lionel usiadł na krześle. Westchnął ciężko i postanowił zadzwonić do Cristiano.
-Halo?-odezwał się zaspany głos.
-Cris, to ja Leo. Alisa jest na bloku operacyjnym.-powiadomił brata ukochanej.
-Co?! Co się stało?!
-Źle się poczuła, jechałem z nią do szpitala i jak jechaliśmy straciła przytomność, potem lekarze ją zabrali i nie wiem co teraz.-wyjaśnił Messi.
-Zaraz będę w szpitalu.-oznajmił CR7.
-Jak to?
-Jestem w Barcelonie, przecież za 2 dni gramy mecz z Wami.
-A no tak. To czekam.
-Ok.-rozłączył się.
Najlepszy piłkarz Barcelony siedział przed salą operacyjną i czekał. Po kilkunastu minutach dołączył do niego Ronaldo. Porozmawiali chwile o tym, co się stało, a potem znów nastała cisza. Oboje bardzo bali się o najważniejszą dla nich osobę. Czas im się dłużył niemiłosiernie. Minęły 2 godziny zanim lekarz wyszedł z sali operacyjnej. Dwójka naszych bohaterów od razu ruszyła w jego stronę.
-Panie doktorze, co z nią?-zapytał Messi.
-Udało nam się opanować sytuację. Z narzeczoną i dzieckiem wszystko w porządku.-odpowiedział. Wytłumaczył im, co się stało, ale dla nich to nie było ważne. Najważniejsze było to, że wszystko jest w porządku z Alisą i Tonim. 
Lekarz pozwolił po kilku godzinach  wejść Messiemu na sale, gdzie leżała obudzona już narzeczona.
Była cała blada, miała delikatnie otwarte oczy i delikatny uśmiech.
-Leo...-wyciągnęła rękę ku niemu.
-Kochanie, ale mi narobiłaś strachu...  Oboje mi narobiliście...A jak się czujesz?-zapytał.
-Lepiej... Leo, cokolwiek by się nie stało, pamiętaj, że bardzo Cię kocham.-wyznała.
-Ali, o czym Ty mówisz?
-Nie ważne. Kocham Was, pamiętaj. 
-Ja Was też. Cris tu jest, chcesz z nim pogadać?
-Tak. 
Messi zawołał Ronaldo.
-To ja zostawię Was samych.-wyszedł.
-Jak się czujesz siostrzyczko?-pocałował ją w czoło.
-Cris, a gdzie jest Junior? 
-W Madrycie został, a co?
-Nic, tak pytam. Przepraszam, ale chciałabym się chwilę przespać...
-Jasne, odpoczywaj.-wyszedł.
-I co?-zapytał Messi CR7.
-Chciała odpocząć i chyba śpi. Chodź na kawę, pogadamy. Już wszystko w porządku stary, lekarz tak mówił. No chodź.-poklepał go po plecach.
Poszli do baru szpitalnego i rozmawiali głównie o Alisie i małym. Leo pokazał Cristiano zdjęcie USG Toniego. Był dumny, że będzie miał synka. Potem przekomarzali się, gdzie bedzie grał mały Messi-w Barcelonie czy Realu. 
Tymczasem Alisa zaczęła źle się czuć, straciła przytomność, a tętno zaczęło niebezpiecznie spadać. 
-Na porodówkę, szybko!!!-krzyczał lekarz.
Messi akurat szedł, aby porozmawiać z narzeczoną. Zauważył, że Alisę zabierają na salę. Biegł za lekarzami pytając co się dzieje, ale oni tak się śpieszyli, że go nie słyszeli.
-Gdzie ją zabieracie??
-Na porodówkę.-usłyszał w końcu odpowiedź.
-Ali, co się dzieje?!
-Zaopiekuj się Tonim!-usłyszał tylko.
Usiadł zestresowany na krześle i czekał, bo co mu innego zostało? Cristiano był w tym czasie w samochodzie, aby coś zjeść. 
Po godzinie lekarz wyszedł z sali z poważną miną.
-I co panie doktorze?-zapytał zestresowany piłkarz. 
-Ma pan pięknego synka. Będzie musiał spędzić w inkubatorze najbliższe 5 miesięcy, bo jest wcześniakiem, ale jest cały i zdrowy.-odpowiedział.
-A Alisa?
Lekarz chwile milczał.
-Bardzo mi przykro... Pańska narzeczona, wskutek powikłań poporodowych zmarła. Nie udało nam się jej uratować...
-Pan chyba żartuje...!-wykrzyknął.
-Bardzo mi przykro... Współczuję panu, wiem przez co pan teraz przechodzi.
-Tak?! Super! Proszę odejść!!!
-Ale panie Messi.
-Wynoś się!!!!
Lionel usiadł na ziemi, schował twarz w ręce i się popłakał. Akurat wszedł Ronaldo.
-Hej Leo, co się stało? Coś z dzieckiem lub Ali?-zapytał zaniepokojony.
-Ona nie żyje.-wydusił z siebie.
-Co?! Jak to?!
-Dziecko urodziło się zdrowe, ale ona tego nie wytrzymała. 
Teraz płakali oboje. Nagle Messi wstał i ruszył w stronę wyjścia.
-Gdzie ty idziesz?-zapytał Cristiano.
-Zabić się. Moje życie bez niej nie na sensu.
-A Wasz syn?! Ma zostać sierotą?! Bez matki i do tego bez ojca?! Leo, musimy być silni, dla niego, dla tej małej istotki, owocu Waszej miłości!
Nagle podszedł do nich lekarz. 
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy chce pan zobaczyć chociaż swojego syna?-zapytał.
-Tak.-westchnął.
-To zapraszam.
Teraz Cris i Lionel stali przy inkubatorze, gdzie leżała mała istotka.
-Jest taki do niej podobny...-Messi przetarł łzy.-Widzisz synku, zostaliśmy teraz sami. Mamusia odeszła, ale damy radę, nie?-uśmiechnął się.-Ona by na pewno chciała, abyśmy byli szczęśliwi. Tak bardzo chciała Cię zobaczyć, wziąść Cię wreszcie na ręce, ale nie zdążyła.  Ale wiem, że ona tam z góry na nas patrzy, czuwa nad nami, nad "swoimi chłopakami" jak mówiła. Musimy być silni, dla niej. Musimy. Zostałeś mi teraz tylko ty... Jaki Ty jesteś malutki... Jesteś tak podobny do mamy. Kocham Cię synku i tylko dla Ciebie moje życie ma teraz sens.
Śpij, jutro do Ciebie przyjdę.
Messi odszedł załamany, a jednocześnie wzruszony. Nie dochodziło do niego nadal, że Alisa nie żyje. Czuł jej obecność, że jest przy nim cały czas. Widział jej uśmiech, jej piękne oczy. Była i zawsze będzie jego jedyną miłością jego życia. 
________________________________
Co tu pisac?
To była dla mnie trudna decyzja... Sami wiecie. Możecie mnie udusić, ale został nam epilog...
Nie przedłużając, miłego wieczoru.


sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 15

"Szczęście nie trwa wiecznie..."
************************************
Minęły trzy miesiące od kiedy Leo dowiedział się, że będzie ojcem. Jego narzeczona jest w 5 miesiącu ciąży. Urodzi pięknego chłopca. Wszyscy nie mogą się doczekać aż powitają na świecie małego Messiego. Tylko Dani załamał się, bo kolejnego takiego Leo nie zniesie. Nie raz dostał za swoją głupią gadkę od Gerarda, ale nadal upiera się przy swoim. Niezły z niego uparciuch. 
Przyszli rodzice postanowili nazwać dzidziusia Toni. Skąd ten pomysł? Już Wam opowiadam. 
Na początku maluszek miał mieć na imię Cristian albo Benjamin (Ali była za Cristianem, a Lio za Benjaminem), lecz pewnego dnia na lotnisku spotkali małego chłopca, który nie mógł znaleźć mamy. Nasza para postanowiła mu pomóc. Do czasu aż mama się po niego nie zjawi zajęli się nim. Chłopiec miał na imię właśnie Toni, miał około 5 lat i tak bardzo zaimponował swoją inteligencją, urodą oraz gadką Alisie i Leo, że po powrocie do domu jednogłośnie zdecydowali, że ich dziecko będzie miało na imię Toni, na cześć tamtego słodziaka. Poza tym imię, według ich, też było bardzo ładne. 
Na drugie imię wybrali Alvaro, po dziadku Alisy. Dziewczyna sama o to poprosiła Leo, ponieważ bardzo kochała swojego dziadziunia i w ten sposób chciała mu oddać cześć. Messi od razu z chęcią się zgodził, więc dziecko będzie się nazywać Toni Alvaro Messi dos Santos.
Chrzestnymi, bez chwili namysłu, mają zostać Cristiano, brat Ali i Maria Sol, siostra Lionela.
Rodzeństwo Messiego wie o przyszłym potomku brata, ale rodzice już nie. Leo nie wie jak ma im o tym powiedzieć. Nie wiedział, że oni się za nim stęsknili i wybierają się z wizytą do syna.
~~~
Była niedziela. Alisa jeszcze spała, a Leo siedział przy stole i jadł śniadanie, gdy dostał SMS-a od mamy o treści "Synku, wstawiaj wodę na herbatę, za godzinę będziemy u Ciebie." Wstał z krzesła jak oparzony i pobiegł do sypialni.
-Ali, wstawaj!-próbował obudzić dziewczynę.
-O co chodzi?-zapytała, przecierając oczy.
-Moi rodzice zaraz tu będą!!!
-Nie krzycz... Zaraz co? Dopiero mi mówisz?!
-Przed chwilą mi wysłała wiadomość, że za godzinę będą. Naprawdę nic nie wiedziałem.-tłumaczył.
-Cholera, ja tu muszę ogarnąć!-wstała.
-Spokojnie, ja się tym zajmę. Ty idź się ubrać, wykąpać. Tylko ostrożnie, bo...
-Leo przestań.-przerwała mu.-Ale jeśli Cię to tak uspokoi to będę uważała na małego.
Messi był strasznie przewrażliwiony na punkcie Alisy i dzidziusia. Nie odstępował jej na krok, nie pozwalał samej nigdzie wychodzić, a gdy był na treningu albo musiał gdzieś wyjść dzwonił po Melisse, aby tylko narzeczona nie została sama w domu. 
Ali ubrała się w białą sukienkę przed kolana, w której było widać już widocznie zaokrąglony brzuszek. Włosy spięła w koka, zrobiła delikatny makijaż i zeszła na dół pomóc Messiemu. 
-Ali, zostaw to!-rzekł Leo, gdy ona chciała się schylić, aby podnieść papierek.
-Dobra, dobra, chociaż coś zjem. Kupiłeś mi te czekoladki o które prosiłam?-zapytała.
-Tak, są w szafce.-wskazał.-O cholera, przyjechali!-wykrzyknął po chwili.
-Co?-dziewczyna odłożyła jedzenie i ruszyła, aby otworzyć drzwi.
-Ali, ja otworzę.-ruszył Lionel.
Wziął głęboki oddech i pociągnął za klamkę. 
-Leoś kochanie, jak my się za Tobą stęskniliśmy!-Celia wręcz rzuciła się na syna.
-Witaj synu.-Jorge uścisnął Lionela.-Przepraszam Cię za mamę, ale tak długo się nie widzieliśmy i widzisz...
-W porządku tato, cieszę się, że przyjechaliście. 
-A gdzie Twoja narzeczona? Bardzo chcielibyśmy ją poznać.-zapytała mama.
-Już idzie. Alisa!-piłkarz zawołał ukochaną.
Dziewczyna po chwili pojawiła się u boku Messiego.
-To właśnie ona, moja narzeczona Alisa.-przedstawił ją.-A przy okazji chcemy Wam coś wyznać.-spojrzał ukochanej w oczy.-Razem z Ali spodziewamy się synka.
-I teraz dopiero nam o tym mówicie?-spytała zaskoczona Celia.
-Tak jakoś wyszło. Nie chciałem przez telefon, więc czekałem aż się spotkamy. Zresztą bałem się waszej reakcji.-wyznał.
-Ale my się cieszymy!!!-mama Leo wyściskała przyszłych rodziców. Podobnie postąpił tata.
-Chyba nie będziemy tak stali? Zapraszam państwa do środka.-odezwała się Alisa.
-Pod jednym warunkiem. Żaden pan i pani tylko mamo i tato, przecież niedługo będziemy rodziną.-powiedział Jorge.
-O popieram!!!-wykrzyknęła Celia.
-Jeju, nie wiem co powiedzieć. No dobrze, zgadzam się.-powiedziała speszona dziewczyna.
Weszli do środka i zasiedli do stołu. 
-A jak synek będzie miał na imię?
-Toni.
-O jak słodko!-powiedziała mama Leo.
-A na drugie Alvaro, po ukochanym dziadku Alisy, nie macie nic przeciwko?-dodał Lio.
-Ależ skąd! Cieszymy się, że chcesz oddać cześć dziadkowi. 
Gdy rodzice poszli spać, narzeczeni rozmawiali o swoim ślubie. Nagle Alisa się źle poczuła. Leo od razu to zauważył.
-Kochanie, co się dzieje?
-Strasznie boli mnie brzuch. Nie wiem dlaczego.
-To jedziemy do szpitala.
-A rodzice?
-Dadzą sobie radę. Chodź.-wziął ukochaną na ręcę wpakował do samochodu i jak najszybciej ruszył w stronę szpitala. Niedaleko szpitalu Alisa straciła przytomność...
___________________________
Witajcie!
Z góry uprzedzam Was, że to jeszcze nie poród ;). W 5 miesiącu to jeszcze za wcześnie.
Przepraszam za to, że tak długo nic nie dodawalam, ale brakowało mi czasu, musiałam walczyć, bo to był czas wystawiania ocen i walczyłam o jak najlepsze oceny. I udało się, mam średnią 5,0. 
I przepraszam, że rozdział taki krótki.
Życzę Wam miłego wieczoru i pozdrawiam;).


sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 14

"Gdy inni mówią 'nie' będziemy biec do siebie..."
***************************************
Zadzwonił po pogotowie. Karetka długo nie przyjeżdżała. Messi przestal oddychać. Neymar natychmiast zaczął go reanimować. Trwało to do czasu aż po kilku minutach przyjechała wreszcie pomoc. Ratownicy wzięli na nosze nieprzytomnego. Ney usiadł cały spocony i przerażony tą sytuacją. Podszedł do niego lekarz. 
-Gratulację, uratował pan mu życie. Gdyby nie pan to niewiadomo jak by się to skończyło. Jest pan bohaterem.-poklepał piłkarza po plecach. Nic do niego nie dochodziło. Był tak przestraszony, że cały się trząsł.
-Wszystko już w porządku? Gdzie go zabieracie?-przemówił wreszcie.
Lekarz powiedział, że na pewno muszą mu zrobić płukanie żołądka, a reszty dowie się po dokładnych badaniach. Podał mu adres szpitala i szybko pojechali. Neymar zanim pojechał za nimi zadzwonił do Alisy.
-Halo? Ney?-odezwała się. 
-Alisa, Leo jest w szpitalu, musisz tam jak najszybciej przyjechać.-oznajmił.
Dziewczynę zatkało. Przez chwilę nie mogła nic z siebie wydusić.
-Co mu się stało?-zapytała wreszcie.
-Połknął całe opakowanie tabletek nasennych. Pogadamy jak przyjedziesz. Pa-rozłączył się.
-To wszystko moja wina.-załamała ręce.
-Ali, co się stało?-spytała Melissa widząc reakcję przyjaciółki.
-Leo połknął całe opakowanie tabletek nasennych. To moja wina. Teraz jest w szpitalu i musimy tam jechać!-wyjaśniła.
-To jedziemy!-zgarnęła Alisę i pojechały.
Dojechały na miejsce. Czekał już na nie Neymar. 
-Co z nim?-zapytała Meli.
-Ma operację. Tylko tyle wiem.-odpowiedział.
-Chodźmy pod salę, poczekamy aż się skończy.-rzekł piłkarz.
-Alisa idziesz?
Dziewczyna stała w miejscu i się nie ruszała. Po chwili zaczęła biec.
-Gdzie Ty idziesz?-krzyczeli za nią przyjaciele. 
-Ja już nie chcę żyć! Moje życie bez niego nie ma sensu!!
-Ali, co ty wygadujesz?!-pochwycił ją Neymar.-On będzie żył, będziecie mieli dziecko!!! To nie Twoja wina.
-A właśnie, że moja!! Gdyby nie ja nie musiałby teraz walczyć o życie!
-No już, spokój.-przytulił do siebie spanikowaną dziewczynę.
-Przepraszam, które z państwa jest z rodziny pana Messiego?-z sali wyszedł lekarz.
-To jest jego narzeczona, ale chyba sama nie da sobie rady, więc może z nią pójdę?-odpowiedział Ney.
-A kim pan jest dla nich?
-Jestem przyjacielem pana Messiego. Byłem przy wypadku i go reanimowałem.
-No dobrze, zapraszam państwa do gabinetu.
Skrzydłowy Barçy złapał Alisę pod rękę i poszli za profesorem.
-Panie doktorze co z nim?-zapytał Neymar, gdy usiedli.
-Pan Lionel przeszedł trudną operację, zrobiliśmy też płukanie żołądka. Powinno być coraz lepiej.-wyjaśnił.
-Będzie mógł wrócić do grania?-odezwała się narzeczona Messiego.
-Oczywiście i to już niedługo.
-W takim razie dziękujemy panie doktorze. Można wejść do niego?-spytał Neymar.
-Jak się wybudzi. Teraz musimy mieć go pod stałą opieką.
-Rozumiemy, w takim razie do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Neymar i Ali poszli do bufetu się czegoś napić. Dziewczyna była załamana, siedziała wpatrzona w jeden punkt i się nie odzywała. 
-Długo jeszcze będziesz tak milczeć?-zapytał Ney.
-To wszystko nie ma sensu...-odpowiedziała na to.
-Co nie ma sensu?
-Powinnam wyjechać i raz na zawsze zniknąć Leo z życia.
-Zwariowałaś! A co z dzieckiem?
-Nie dowie się.
-Alisa, nie możesz tak myśleć! On Cię kocha! I się ucieszy na wieść o ciąży.
-Ja już nic nie wiem.-westchnęła.
Nagle wpadła Melissa.
-Chodźcie szybko, Leo się obudził i chce Cię widzieć Ali.
-Mnie?-zapytała zaskoczona.
-No tak, chodź!-złapała przyjaciółkę za rękę i zaprowadziła do sali, gdzie leżał Messi.
-Pogodzą się.-szepnęła jeszcze do Neya.
Alisa weszła do środka. Gdy zobaczyła jej ukochanego przypiętego do tych wszystkich kabelków rozpłakała się. Leo gdy ją tylko ujrzał od razu się uśmiechnął.
-Alisa.-wyszeptał.
-Boże Leo, to wszystko moja wina! Gdyby nie ja nie leżałbyś tu teraz i nie musiał tak cierpieć.-padła na kolana. On złapał ją za rękę.
-To nie prawda. To nie jest Twoja wina. Byłem idiotą, że nie Ci nie uwierzyłem i nie dałem nic wytłumaczyć.-mówił.
-A te tabletki?-zapytała.
-Wziąłem je przez moją głupotę, bo nie mogłem spać.-przyznał.-Wybaczysz mi to wszystko?
-To raczej ja Cię powinnam przeprosić. 
-Przestań. Chcę, abyś wiedziała, że kocham Cię i nigdy nie przestanę.
-Ja Ciebie też.-przytuliła się do niego.
-Wrócisz do mnie?-zapytał.
-No jasne. 
Siedzieli wtuleni przez kilka minut.
-Leo, muszę Ci coś powiedzieć.-odezwała się Alisa.
-Hm?
-Jestem...-nie dokończyła, bo nagle wpadli przyjaciele z drużyny.
-Messi stary druhu, jak się czujesz?-krzyczał Alves. 
-Też sie cieszę, że Cię widzę Dani, ale ciszej ok?-odpowiedział Lionel.
Wszyscy opowiadali co się zdarzyło na treningach pod nieobecność "Atomowej Pchły". Melissa wzięła Alisę na bok.
-I co?
-Pogodziliśmy się.-odpowiedziała na to siostra Cristiano Ronaldo. 
-A powiedziałaś mu o ciąży?
-Nie, bo chłopacy mi przerwali i nie zdąrzyłam. 
-Ale powiesz?
-Tak.
-Uff-Meli odetchnęła.-Chodź, wracajmy do reszty.
Właśnie trafiły na moment, gdy Dani został ochlapany przez Messiego.
-Leo, zwariowałeś?! Lekarz Cię zabije!-wykrzyczała Alisa.
-Ali, spokojnie. Należało mu się, bo opowiadał głupoty o tym jak nasikałem mu do buta.-bronił się. 
-Jak Ty będziesz taki dziecinny to jakie będzie dziecko.-westchnęła.
-Jakie dziecko?? O czym Ty mówisz?-zapytał.
-Ups, wydało się.-wtrącił się Neymar.
-O czym Wy mówicie?-pytał Lionel.
-Leo, będziesz ojcem. Jestem w ciąży.-wyznała jego narzeczona.
-Mówisz serio? Jak ja się cieszę!-chciał wstać i wytulić swoją ukochaną, ale nie mógł, bo był poprzyłączany do rożnych kabelków.
-No to kolejny durny Messi do kolekcji.-rzekł Alves.
-Dani!!!-krzyknął na niego Gerard.
-No co?? Leo jest głupi. Mam nadzieję, że mały czy tam mała będzie w Ali, bo inaczej się wyprowadzam.-ostrzegł.
-Alves, bo ci przyłożę!-"10" zacisnął pięści.
Na szczęście udało się go powstrzymać, bo przyszedł lekarz. Stwierdził, że mieli przyjść tylko na kilka minut a siedzą z 3 godziny i skarcił ich za wylaną wodę z wazonu. Wszyscy poszli do domu. Zostali tylko nasi zakochani.
-Który to tydzień?-zapytał Messi, trzymając cały czas ukochaną za rękę.
-6.-odpowiedziała.
-Wiadomo już jaka płeć?
-Nie, Leo jeszcze trochę zanim będzie wiadomo.-roześmiała się. 
-Chciałbym, aby to był chłopiec.-wyznał.
-I był taki jak ty.-uśmiechnęła się.
-Czyli jaki?
-Żeby latał za piłką całe dnie jak idiota.-rzekła.
-Czyli jestem idiotą?-zrobił obrażoną minę.
-Nie, toż żartuję. Oj, Leo, nie obrażaj się. Bedzie taki jak ty, czyli przystojny, miły, sympatyczny, kochający futbol. No może mógłby być trochę wyższy.-mówiła.
-Nie odzywaj się do mnie.-odwrócił się.
-No dobra, przepraszam.-pocałowała go w policzek.
-Nie wybaczam. 
-A teraz?-czule pocałowała go w usta.
-A niech Ci będzie. Przeprosiny przyjęte. 
-Dzięki Bogu. Już myślałam, że mi nigdy nie wybaczysz.-uśmiechnęła się.
-Bardzo śmieszne. Słyszysz jak mamusia nabija się z taty?-pogłaskał brzuch Alisy.
-Nie słuchaj tatusia. Ja tylko żartuję. Mama bardzo kocha tatę. 
-A tata bardzo kocha mamę.
Alisa przytuliła się do Messiego i tak zasnęli wtuleni w siebie.
__________________________________
I jak Wam się podoba? Wiem, że krótki, ale następne bedą dłuższe i dodawane szybciej niż dawniej. Liczę na opinię ;).
Pozdrawiam.






poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 13

"Kiedyś odnajdziemy siebie..."
**************************************
"Wracałam do domu. Miałam zadzwonić do Crisa, aby się spytać czy wróci jeszcze do domu. Właśnie wybierałam numer, gdy ktoś we mnie uderzył i mój iphone rozsypał się na drobne kawałki.
-No ładnie- rzekłam.
-Przepraszam, odkupię nowy- powiedział męski głos.
W tym momencie spojrzałam na niego. On mi kogoś przypominał..
-Nie ma potrzeby, stać mnie-usmiechnęłam się. Spojrzałam jeszcze raz. No jasne, przecież to... Messi.
-W takim razie dasz się zaprosić na kawę w ramach rekompensaty?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Cristiano mówił mi o Messim, że to oszust, że jest wulgarny, wszystkimi pomiata itp. Tymczasem on wydawał się być bardzo sympatyczny. Wiedziałam jaka będzie reakcja Ronaldo jak się dowie, ale zgodziłam się. W nim było coś takiego, że nie mogłam odmówić. 
-A ja się nie przedstawiłem. Jestem Leo.
-Wiem, trudno byłoby nie wiedzieć, zwłaszcza dla osoby, która interesuje się piłką nożną.
-Interesujesz się piłką nożną? To wspaniale. Ale nadal nie wiem jak masz na imię?
-A no tak-roześmiałam się- jestem Alisa.
-Miło mi. A jeśli chodzi o piłkę nożną to komu kibicujesz.
-Wyśmiejesz mnie, ale i Realowi i skrycie Barcelonie.
-Serio?! Jeszcze nie spotkałem się z takim przypadkiem! A wybierasz się dzisiaj na mecz?
-Tak.
-To swietnie-Cholera muszę lecieć. Miło sie gadało, ale trener mnie zabije jak się spóźnię na trening. Dasz mi swój numer? To sie umówimy.
-Jasne, proszę.
-Dobra, potem zadzwonię, pa!"
~~~
Siedziała zamknięta w swoim pokoju od kilku dni i wspominała. Jej życie straciło sens od kiedy miłość jej życia odeszła. Oczy miała całe spuchnięte od płaczu. Straciła kontakt ze światem, do nikogo się nie odzywała. Nic ją nie obchodziło. Miała ochotę zasnąć i się nie obudzić. Dręczyła ją jednak bezsenność. Nic nie jadła. Melissa, brat, Neymar próbowali ją pocieszyć, ale to nic nie dało, każdego wyganiała. W skrócie była w okropnej rozpaczy.
A Leo? Podobnie. Nie chodził na treningi, nie rozmawiał z przyjaciółmi. Nie przypominał tego radosnego, energicznego, sympatycznego, kochającego football ponad wszystko chłopca w ciele dorosłego mężczyzny. Zamknął się w sobie. Dręczyło go to, że jego ukochana, kobieta, którą kochał ponad życie tak go potraktowała, ale nie był pewny jak było naprawdę. Żałował, że nie dał jej się wytłumaczyć, a teraz może być już za późno. Swoje smutki topił w alkoholu. To był jedyny sposób, aby choć na chwilę zapomieć.
~~~
Melissa postanowiła wybrać się do przyjaciółki. Wiedziała, że jest w rozsypce po rozstaniu z Leo i nie chce nikogo widzieć, ale nie mogła jej zostawić samej.
Zrobiła zakupy i ruszyła w stronę domu panny de Aveiro. Zadzwoniła. Nikt nie otwierał. Nacisnęła na klamkę. Drzwi były otwarte. Weszła do środka.
-Alisa!! Jesteś tu?! Zrobiłam dla Ciebie zakupy!-nikt nie odpowiadał.
Położyła zakupy na stole w kuchni i poszła do pokoju siostry Ronaldo. 
-Mogę wejść? Alisa wiem, że tu jesteś!-drzwi się uchyliły.
-Co chcesz?-zapytała zniechęcona dziewczyna.-Siadaj.-wskazała miejsce obok siebie na łóżku.
-Musisz wziąść się w garść.-zaczęła rozmowę Mel.
-Niby jak?
-Po pierwsze doprowadzić się do porządku, ubrać ładnie, a po drugie porozmawiać z Leo.-wytłumaczyła przyjaciółce panna Jimenez.
-Chyba żartujesz!-prychnęła.-On mnie nie chce znać.
-Nie sądzę. Cierpi tak samo jak Ty. Żałuje, że nie dał Ci się wytłumaczyć. Młoda, tak już dłużej być nie może. Nie mogę patrzeć jak tęsknicie za sobą. Musicie się pogodzić, bo umrzecie z żalu.-powiedziała.-Ali, proszę Cię, zjedz coś chociaż.
-W jednym masz rację. Zjem coś. A o to drugie, to Leo sam musi wyciągnąć rękę na zgodę, a nie ja.
-Jak sądzisz. Przygotuję Ci coś do jedzenia. Może być jajecznica? -spytała Melissa.
-Tak.
-To świetnie. A Ty w tym czasie idź się doprowadź do porządku.
-Meli, dziękuję.-przytuliła przyjaciółkę. 
-Nie ma za co. No leć już.-pogoniła naszą bohaterkę.
Alisa poszła do łazienki. Wykąpała się, uczesała, umyła zęby. Spojrzała w lustro. Nie mogła uwierzyć, że doprowadziła się do takiego stanu. Ubrała dżinsowe spodenki i białą koszulkę... Messiego. Zauważyła na półce perfumy jej ukochanego i popsikała się nimi. Dla niej to był najpiękniejszy zapach na świecie.
-To co, idziemy trening a potem zakupy?-zapytała się jej przyjaciółka, gdy Alisa zeszła na dół.
-Mel, ty chyba zwariowałaś! Na jaki trening?-wykrzyczała zdziwiona.
-Nie, dlaczego?-odpowiedziała przegryzając jabłko.
-Bo tam będzie Leo! Co Ty kombinujesz, co?
-Chcę, abyście się wreszcie pogodzili.
-Dziękuję, ale narazie to niemożliwe. On mnie nie chce znać.-zrobiła smutną minę.
-Dobra, przestańmy narazie o tym gadać. Najpierw zjemy coś, a potem idziemy na zakupy.-powiedziała Melissa.
-Ok, ale ja Cię zamęczę. Przecież Ty w ciąży jesteś. Marc mnie zabije.-rzekła Alisa.
-Przestań, kupimy coś dla maluszka.
-Świetny pomysł.
-To siadaj, śniadanie gotowe. 
-Jemy i idziemy.-uśmiechnęła się siostra CR7.
Po zjedzonym posiłku zaczęły się zbierać na zakupy, jednak Alisa nagle źle się poczuła. Najpierw zasłabła, a potem wymiotowała. Melissa wiedziała, co jest jej przyjaciółce.
-Alisa, ja pójdę do apteki po test ciążowy, zaraz wrócę. Dasz sobie radę?-zapytała zmartwiona.
-Co?! Jaki test?! To niemożliwe, abym ja...-nie dokończyła. Zatkało ją. Przecież ona nie może być teraz w ciąży. Nie teraz, kiedy wszystko jej się posypało, nie kiedy straciła miłość swojego życia. 
-To ja zaraz wrócę.-rzuciła Meli, gdy wychodziła.
Ali usiadła na kanapie załamana. Owszem, chciała mieć dziecko, nawet nie jedno, ale nie akurat wtedy, gdy została sama. To nie tak miało być. Za miesiąc miała wziąść ślub z Leo, a po jakimś czasie dopiero myśleć o powiększeniu rodziny.
Melissa wróciła po kilkunastu minutach. Dała test przyjaciółce i z trudem wygoniła ją do łazienki. Ta długo stamtąd nie wychodziła, więc postanowiła zobaczyć czy coś się nie stało.
-Alisa, otwieraj te cholerne drzwi!!!! Słyszysz?!! Wychodź stąd!!!-krzyczała, szarpiąc klamkę.
Po chwili nasza bohaterka wyszła. 
-Jestem w ciąży, rozumiesz?! A zostałam sama!! Jak ja sobie dam radę?!-rzuciła się z płaczem na Mel.
-Cii, spokojnie.-głaskała ją po włosach.-Nie jesteś sama. Masz mnie, Cristiano, Neya, Marca, Geriego... I oczywiście Leo.
-Leo? On mnie nie chce znać. I w sumie mu się nie dziwię...
-Przestań tak mówić! On Cię kocha i żałuje tego rozstania. Gdy dowie się o dziecku tymbardziej się zejdziecie.-tłumaczyła koleżance Melissa.
-Meli, ja Ci dziękuję za to, że mnie pocieszasz, ale ja wiem jak jest. I nie sądzę, aby Lio ucieszył się na wieść o dziecku, więc mu nic nie....
-Nie powiesz mu?!-krzyknęła zaskoczona.-Czy Ty kompletnie zwariowałaś!? To jest jego dziecko i ma prawo chociaż wiedzieć.
-To moja sprawa. Zdrzemnę się, możesz zostawić mnie samą?-zapytała Ali.
-Jasne. Tylko błagam, przemyśl to.
-Ok.
~~~
Neymar, Marc i Gerard siedzieli w kawiarence i myśleli jak pomóc swojemu przyjacielowi-Messiemu. Pierwszy z propozycją zgłosił się Pique.
-A może zrobić imprezę, zaprosić ich obojga i zostawić na chwilę samych?
-Nie, to się nie uda, skapną się.-skomentował Marc.
-To zaprosimy Ali na trening i...-znowu odezwał się Gerard.
-To też nie Geri.-odrzekł na to Neymar.
Nagle dosiadła się do nich zmachana Melissa.
-No tutaj jesteście, wszędzie Was szukam.-wydusiła z siebie.
-Kochanie, nie możesz się tak męczyć, przypominam Ci, że jesteś w ciąży i...-zaczął Marc.
-Taa, kazania zostawmy na później.-przerwała mu.-Byłam u Alisy...
-I co u niej?-pytał niecierpliwy Neymar.
-Daj mi dokończyć. Alisa jest w ciąży...-oznajmiła.
-Co?!-zdumieli się wszyscy obecni piłkarze.-Leo wie?
-Nie, dopiero dzisiaj się dowiedziałyśmy, ale mniejsza o to. Gorsze jest to, że ona nie chce nic powiedzieć Messiemu.-powiedziała.
-No to my to zrobimy.-odezwał się Pique.
-Nie, nie, nie możemy. Trzeba tylko doprowadzić do tego, aby się spotkali. Wtedy sobie porozmawiają. Tylko pytanie jak?-spojrzała na piłkarzy z nadzieją na jakiś genialny pomysł. 
-Ja pójdę do Leo, wyciągnę go na miasto, Ty Mel zrób to samo z Alisą, umówimy się w tym samym miejscu i się spotkają.-Neymar wygłosił swój plan.
Jak zaplanowali-tak zrobili. Melissa wybrała się po pannę de Aveiro i pod pretekstem "odpoczynku od problemów i wyluzowaniu się" wyciągnęła ją na miasto. Po zakupach wybrały się do umówionej kawiarenki, ale chłopaków tam jeszcze nie było.
~~~
Neymar udał się zatem do Messiego. Nikt nie otwierał drzwi. Złapał za klamkę. O dziwo otworzył i wszedł do środka. Szukał Lionela po całym domu. Zastal go w sypialni, leżącego na łóżku.
-Lio, wstajemy! Hej!!!-szturchał przyjaciela, jednak ten się nie budził. Zauważył puste opakowanie leków nasennych. 
-Boże on to wszystko połknął! Leo błagam obudź się!!!-panikował.
Zadzwonił po pogotowie. Karetka długo nie przyjeżdżała. Messi przestal oddychać...
_________________________________
Siemka!
Jak zapewne zauważyliście rozdział napisany jest w 3 osobie a nie pierwszej jak to było dotychczas. Oznajmiam, że od dzisiaj będę pisać w tej osobie, ponieważ jest mi tak lepiej i łatwiej. Kiedyś wolałam w 1, ale jak zaczęłam pisać moje drugie opowiadanie (amor-prohibit.blogspot.com) w 3 to uznałam, że tak mi bardziej pasuje. Mam nadzieję, że nie jesteście źli ;)
Ten rozdział dedykuję mojej przyjaciółce Wiktorii, która zawsze mnie wspiera i mi pomaga. Dziękuję Ci za wszystko!!! Mam nadzieję, że to czytasz :). 
Znowu polubiłam to moje nieszczęsne opowiadanie i mam na nie pomysł.
Życzę Wam miłego weekend'u i pozdrawiam!!!



piątek, 22 maja 2015

Rozdział 12

"Życie jest zmianą. Jeśli przestaniesz się zmieniać, przestaniesz żyć. "
********************************************
Poszliśmy z Alexisem do parku. Nie ważne, że było po 3 w nocy, my wygłupialiśmy się w najlepsze. Chilijczyk wpadł na "świetny pomysł" abyśmy poszli na drinka. Powiedziałam mu, że nie wiem, czy powinnam pić ze względu na niedawno dopiero zakończone leczenie, ale zastosował swój dar przekonywania i sie zgodziłam. Miałam wypić jednego drinka, skończyło sie na tym, że oboje się nieźle upiliśmy. Z tamtych wydarzeń pamietam tylko, że zadzwoniliśmy do Messiego, aby nas odebrał i to, że Alexis chyba... mnie pocałował. 
~~~
Obudziłam się rano z ogromnym bólem głowy. Miałam niezłego kaca, czyli musiałam nieźle wypić. Na stoliku obok łóżka czekały na mnie tabletka i szklanka wody oraz liścik. Połknęłam lekarstwo i postanowiłam przeczytać karteczke.
"Nie chciałem Cię budzić, wiec pisze ci ten liścik. Jestem na treningu, wrócę po 15, w kuchni masz gotowe śniadanie. 
P.S. Jak wrócę to musimy porozmawiać... Wiesz o czym.
Leo"
O co mu chodzi? Czy stało się wczoraj coś, co nie powinno sie zdarzyć? A może chodzi mu o pocałunek Alexisa? Ja nic nie pamietam, poza tym, że coś takiego sie wydarzyło...
~~~
Pojechałem na trening, chociaż w ogóle nie miałem na to ochoty, ale jeszcze bardziej nie chciałem oglądać Alisy. Chłopaki od razu zauważyli, że coś ze mną nie tak.
-Ktoś tu chyba nie w humorze?-zaczął Xavi.
-A dajcie spokój, mam juz dosyć.-odpowiedziałem niechętnie.
-Leo, stary druhu, mów co sie dzieje. Przecież wiesz, że nam możesz powiedzieć wszystko.-zachęcał mnie Alves. 
-Wiem.
-No to mów!-wykrzyknął niecierpliwy Pique.
-No dobra. Wiecie, że postanowił nas odwiedzić Sanchez?
-Trudno by było nie wiedzieć. Wszystkich nas odwiedził i chwalił sie, ze przekima u Ciebie.-rzekł Bartra.
-No właśnie. Przyszedł jeszcze zanim ja zdążyłem wrócić z treningu i od razu załapał świetny kontakt z Alisą. Zastałem ich rozbawionych...
-Myślałem, że zastałeś ich w łóżku...-wtrącił się Dani.
-Alves, idioto, zamknij sie!!!-skarcił Brazylijczyka Neymar.-Leo kontynuuj.
-Zastałem ich rozbawionych. Widać było, że świetnie się czują w swoim towarzystwie. Potem gadaliśmy we trójkę do wieczora, aż zasnąłem. Gdy sie obudziłem...
-To poszedłeś do sypialni i zastałeś ich w łóżku?-znowu odezwał się Daniel.
-Alves, jeszcze raz, to oberwiesz tak, że własna matka cie nie pozna!!-groził mu Neymar.
-Gdy się obudziłem nie było ich w domu. Dostałem SMS od Ali, że nie mam się martwić, bo oni poszli pobiegać. 3 godziny pózniej zadzwonił do mnie Alexis, żebym po nich przyjechał, bo trochę za dużo wypili. Gdy przybyłem na miejsce..-tu przerwałem.
-Leo, co sie stało? Nam możesz zaufać, może uda nam sie ci jakoś pomóc.-powiedział Marc.
-Wątpię, ale ok. Więc, gdy przybyłem na miejsce i chciałem zaprowadzić Alisę do samochodu, ona powiedziała, że nigdzie ze mną nie jedzie, zaczęła sie ze mną szarpać i na odwet powiedziała, że już mnie nie kocha, jest ze mną dla pieniędzy , jestem naiwny, że gdy była chora to byłem dla niej tylko pocieszeniem, bo nie chciała zostać sama i nie była do końca przy zdrowych zmysłach itp. A na końcu, jak to stwierdziła "na dowód" tego, że mówi prawdę pocałowała Sancheza. On ją odepchnął, wziął na ręce i zaprowadził do samochodu, położyliśmy ją do łóżka. I to koniec tej historii.
-I Ty wierzysz w to, co ona będąc kompletnie pijaną?-zapytał Iniesta.
-Pijani zawsze mówią to, co myślą..
-Messi, debilu, ona Cię kocha!! To dla Ciebie podjęła leczenie, walczyła, to ty byłeś jej jedynym sensem, jedyną motywacją, to dla ciebie narażała się bratu i jeździła do ciebie, aby choć na jeden dzień być z Tobą... A ty ją teraz chcesz zostawić, bo gadała głupoty nieświadomie i pewnie teraz sama ich nie pamięta i nie wie o co chodzi?-tłumaczył mi Suarez.
-Luis ma rację. Zastanów się Leo.-Neymar spojrzał się na mnie stanowczo.
-Może i tak, ale najpierw muszę to wyjaśnić.
-Ale ty uparty Messi...-westchnął Bartra.
-Może i tak, ale wiem co robię.
~~~
Po zjedzonym śniadaniu postanowiłam zadzwonić po Mely, bo chciałam z kimś porozmawiać. Nie wiedziałam co mam robić ani za co Lionel jest zły. Boże, co się wczoraj wydarzyło?
*
-Halo?-odezwał sie głos mojej przyjaciółki.
-Meli, możesz wpaść? Mam kompletnego doła i muszę z kimś pogadać. 
-Jasne, tylko będę za jakąś godzinę, bo jestem u ginekologa.
-Czy jest coś, o czym ja nie wiem?-zapytałam.
-Jak będzie w 100% pewne to się dowiesz, obiecuję.
-Trzymam Cię za słowo, to do zobaczenia.
-Narka.
Mądra ja. Zakłócam komuś głowę swoimi rozterkami, gdy ona ma swoje sprawy. Oto cała ja, mistrzyni utrudniania sobie i innym życia-Alisa Abella dos Santos Aveiro. 
Nagle przypomniało mi się, że przecież Alexis jest u nas. Poszłam do niego do pokoju. Liczyłam na to, że czegoś się od niego dowiem.
-Alexis, mogę?-stanęłam przed wejściem do pokoju.
-Jasne, siadaj.-zaprosił mnie do środka.
-Pamiętasz co się wczoraj stało wieczorem? Bo ja mam pusto w głowie, a Leo jest na mnie zły, a ja nie wiem nawet o co...
-No pamiętam. Swoją drogą mu się nie dziwię, bo nieźle narozrabiałaś mała.
-Nie pocieszasz. No to zrobiłam?
Wszystko mi opowiedział. Sama nie mogłam uwierzyć w to, jakie ja głupoty nagadałam. 
-Boże, on mi nigdy tego nie wybaczy.-rzekłam załamana.
-Musisz mu wszystko wytłumaczyć. Bo to przecież nieprawda co mówiłaś, mam rację?
-Mam.
-No. Będzie dobrze zobaczysz.-przytulił mnie. W tym momencie wszedł Messi...
-Czyli to jednak była prawda, co mówiłaś... Już wszystko rozumiem. Życzę Wam szczęścia.-ruszył w stronę drzwi.
-Leo, to nie tak!! Poczekaj!!
-Alisa daj spokój, nie mamy już o czym rozmawiać. To koniec. 
Wyszedł.
_______________________________
Czy Leo da sie wysłuchać Alisie? Czy wrócą do siebie? Odpowiedź znajdziecie w następnych rozdzialach.
Wiem, że rozdział taki sobie, ale nie mam talentu i to widać coraz bardziej (przynajmniej moim zdaniem).
Liczę na opinie. Im wiecej komentarzy, tym rozdziały bedą pojawiać sie szybciej!
Liczę na was i pozdrawiam! ;*

sobota, 16 maja 2015

Rozdział 11

Minął miesiąc. Miesiąc pełen grozy, płaczu i nadziei. Teraz już wszystko wychodzi na prostą. Alisa skończyła leczenie i wychodzi do domu. Po chorobie nie na już prawie śladu, wyniki są rewelacyjne a to znaczy, że kuracja się udała. Postanowiliśmy wziąść wreszcie ślub, który ma się odbyć za miesiąc. Świadkami będą Cristiano i Melissa-dziewczyna Marca, z którą Ali bardzo się zaprzyjaźniła i która ją bardzo wspierała w czasie choroby. Jest tak, jak powinno być.
~~~
Siedziałam w domu i czekałam na Melisse, z którą miałam iść na zakupy. Lionel był na treningu. Ktoś zapukał do drzwi. Myślałam, że to Meli, więc bez zaglądania otworzyłam. To był jednak... Alexis Sanchez.
-Alexis?? To ty?-wykrzyczałam zdumiona.
-Alexis Sanchez we własnej osobie.-ukłonił sie przede mną, co było śmieszne.
-Ale co ty tutaj robisz?
-Postanowiłem wpaść do starych przyjaciół z Barcelony. A że macie zaległą imprezę dla mnie to postanowiłem na noc przekimać u Was. Jest Leo?-zapytał.
-Nie ma, ale za chwilę powinien wrócić. Chodź, pogadamy sobie.-zaprosiłam go do środka.
-Jak taka ładna pani prosi to nie mam serca odmówić.-pokazał zęby.
-Bardzo śmieszne. Siadaj.
-No ok, to jak tam, już zdrowa?-rozsiadł się.
-A ty tak zawsze życie traktujesz na luzie?
-Jasne. Mamy jedno życie mała, trzeba korzystać. Ale poważnie, już wszystko ok?
-Tak, a nie widać? 
-Widać, widać. Jestem ciekawy tylko jednej rzeczy.-rzekł.
-Jakiej?
-Skąd ten skubaniec Messi wyhacza takie laski?-zrobił zamyśloną minę.
-Alexis...
-Co Alexis?-nagle nie wiem skąd pojawił się Messi.-Cześć kochanie.-pocałował mnie w czoło.
-Lio, stary druhu!!-rzucił sie nasz gość na Lionela.
-Też miło Cię widzieć Sanchez.-uwolnił sie z uścisku Messi.
-Już mnie nie kochasz?-Alexis zrobił smutną minę.
-Kocham, kocham, ale nie przy Alisie!-odpowiedział Argentyńczyk.
-Ekhm, Leo czy jest coś o czym nie wiem?-zapytałam udając poważną.
-Nie, kochanie, to nie tak! My kochamy się jak bracia! 
-Mam nadzieje!
Gadaliśmy tak do wieczora. Messi zasnął na kanapie. Alexis i ja za nic nie byliśmy zmęczeni. 
-Może pójdziemy na spacer?-zaproponował Chile.
-W sumie niegłupi pomysł, chodźmy.
Wyszliśmy na spacer...
________________________________
Witam!!
Mam dla Was dobrą wiadomość! Wena mi zaczyna wracać i mam nowy pomysł jak kontynuować to opowiadanie. Mowię Wam, będzie się dużo działo! :) Tak szybko nie skończę pisać tej historii, bo bardzo ją lubię i przywiązałam sie do niej. Rozdziały bedą pojawiać sie regularnie, nie co miesiąc jak dawniej ;).
No nic, miłego wieczora.
Pozdrawiam!

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 10

"Nadzieja umiera ostatnia"
****************************************
-Panie doktorze co z nią?-zapytałem już nieco zniecierpliwiony.
-Pani Alisa przeszła bardzo ciężką operację...-zaczął.
-Do rzeczy proszę!!!-krzyknąłem nieźle podrażniony.
-Dobrze. Powiem panu wprost-to cud, że pańska narzeczona przeżyła. Podczas operacji mieliśmy wiele komplikacji, w pewnym momencie serce się zatrzymało.
-O mój Boże...
-Zaczęliśmy reanimować. Po długim czasie wszyscy zaczęliśmy tracić nadzieje na uratowanie jej, ale nagle odzyskała tętno. Teraz wszystko jest w porządku, jest aż bardzo dobrze. Alisa w spokoju będzie mogła zacząć leczenie. 
-Dziękuję panie doktorze. Naprawdę, uratował pan życie mojej narzeczonej. Nie wiem jak się panu odzwiecze.
-To nie mi proszę dziękować tylko Bogu. Przepraszam, muszę iść.
Długo rozmyślałem nad słowami lekarza. Może rzeczywiście Bóg nie chce Alisy jeszcze u siebie. To znak, że będzie żyć. Pan chce aby żyła. 
Ali jeszcze się nie obudziła. Postanowiłem spróbować normalnie żyć i iść na trening. Dawno mnie tam nie było. Strasznie zaniedbałem sport a niedługo ważny mecz. Chciałem zagrać, bo wiem, że Alisa bardzo by tego chciała. Zawsze mówiła, że kocha oglądać mnie na boisku jak gram. Zrobię to dla niej. Teraz wszystko będzie dobrze. Moja ukochana wyzdrowieje i wrócimy do normalnego życia, weźmiemy ślub, urodzi nam się gromadka dzieci, dożyjemy dalekiej starości, będziemy niańczyć wnuki a może i prawnuki. Wierzę w to z całego serca. 
***
Wreszcie dotarłem na trening. Szedłem tam nie ze spuszczoną głową, ale pełny nadziei i przekonania, że będzie dobrze. Gdy koledzy mnie zobaczyli najpierw nie wierzyli, że to ja idę taki uśmiechnięty. Ja chciałem porozmawiać z Neymarem, ale nigdzie go nie zauważyłem.
-Czyżby wrócił stary Messi? Pewnie z Alisą lepiej?-spytał Xavi.
-Tak, teraz będzie tylko lepiej.-odpowiedziałam.
-No to trzeba to uczcić!-wtrącił się Dani.
-Alves, ale ty masz narąbane w główce. Z jakimi ty pomysłami wyskakujesz. Może jeszcze dać Alisie alkohol?-skrytykował przyjaciela Bartra.
-W sumie trochę by jej nie zaszkodziło. Wręcz przeciwnie, rozgrzałoby trochę i od razu poczulaby się lepiej.-odpowiedział zadowolony z siebie Brazylijczyk.
-Witamy z powrotem wśród idiotów Leo!-odezwał się Pique.
-A ty Geri taki super mądry i poważny! Zwłaszcza chowając buty do klopa!-rzekł oburzony Busi.
-Tak, wiem coś o tym.-wydusiłem z siebie ze śmiechu. Zaczęliśmy się wygłupiać. Było tak jak dawniej. Nagle pojawił się trener. 
-Eeee, spokój mi tu!!! Zaczynamy trening!! Oo Leo, witamy wśród żywych.-uściskał mnie. Jak tam narzeczona, chyba lepiej?
-Aż tak widać po mnie?
-Tak, no dobra 5 kółek na początek!!
Biegłem obok Bartry. 
-Marc, wiesz czemu nie ma Neymara?-zapytałem.
-U dentysty dzisiaj jest i dlatego się spóźni. Byś widział jaki wczoraj był blady przed wizytą. A jeszcze mądry Dani go "pocieszał".
Wyobraziłem to sobie: zestresowany Neymar biegnie a za nim kochany Alves opowiadający mu straszne rzeczy o dentystach. Roześmiałem się na myśl o tym a Marc za mną.
-Szkoda, że tego nie widziałem.
-No żałuj. Ja normalnie prawie udusiłem się ze śmiechu. Nawet trener się śmiał aż mu łzy leciały. Ale zmieniając temat, z Alisą jest już lepiej tak?-spytał Bartra.
-Tak. Operacja była bardzo ciężka i długa. Lekarz mi mówił, że w pewnym momencie serce jej przestało bić, zaczęli ją reanimować, tracili już nadzieję, ale nagle wróciła. Na szczęście. 
-Na całe szczęście.-odetchnął.
-Operacja się udała. Z Ali już wszystko w porządku, wyniki są o dziwo najlepsze jakie miała od dawna. Lekarz stwierdził, że to jakiś cud, bo nigdy czegoś takiego nie widział. Jej stan się poprawia i są duże szansę, że wyzdrowieje.-odpowiedziałem mu wszystko. 
-Nawet nie wiesz jaką poczułem ulgę. Zwłaszcza jak cię dzisiaj zobaczyłem takiego zadowolonego.-przyznał.
-Nawet nie wiesz jaką ulgę ja poczułem słysząc to wszystko od lekarza.
-No i humor wraca-roześmialiśmy się.
-Naprawdę Leo cieszę się, że ten koszmar się wreszcie kończy.
-Ja też.
-Panowie, koniec tych rozmów i szybciej, bo zostaniecie w tyle.-krzyczał trener.
Przyśpieszyliśmy trochę. Nagle zobaczyłem najbardziej wyczekiwaną osobę od rana-Neymara. Zauważył mnie. Zdziwił się na mój widok. 
-Leo? Co ty tu robisz, z Alisą już dobrze rozumiem?
Nic nie powiedziałem. Podszedł do mnie i mnie uściskał. 
-Dziękuję Ci za wszystko, za pomoc.-powiedziałem wzruszony.
-Nie masz za co, jesteśmy przyjaciółmi. Ty też byś mi pomógł gdybym potrzebował pomocy. Najważniejsze jest to, że z Ali wszystko ok.-rzekł.
-Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Pamiętaj nigdy Ci tego nie zapomnę.
-A ty moim Leo. I to nigdy się nie zmieni. I pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.-opowiedział.
-Dziękuję.
- Może po treningu pojadę z Tobą do Alisy co?-zapytał chwile później. 
-Pewnie.
Po skończonym treningu pojechaliśmy od razu do szpitala. Moja narzeczona już się wybudziła. Uśmiechnęła się na mój widok.
-Hej-ucalowałem ją w czoło-kogoś ci przeprowadziłem.
W tym momencie wszedł Neymar.
-Neymar? Jak miło cię widzieć-wyciągnęła ręce aby go przytulić. On ją uściskał.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę-powiedział wzruszony.
-Wiem o wszystkim od lekarza.-zrobiła smutną minę-Chciałam Was przeprosić za kłopot. To wszystko przez to, że jestem nieodpowiedzialna i przez moją głupotę. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie-rozpłakała się.
-Alisa, to nie twoja wina! Nawet nie masz prawa tak mówić-zacząłem.
-To mogło się stać wszędzie: w domu, na ulicy, gdziekolwiek. To nie twoja wina.-dokończył Ney.
-Macie rację, ale i tak uważam, że nie powinnam sama wychodzić. Wiecie? Dziękuję Bogu za to, że mam takiego cudownego faceta u boku jak ciebie Leo, takiego cudownych przyjaciół, zwłaszcza takich jak ciebie Ney, ukochanego brata, bratanka... Nie chcę umierać. Chcę żyć, wziąść z Tobą ślub Leo, założyć rodzine, żyć jak normalny człowiek.-mówiła wzruszona.
-Ja też tego chcę kochanie, ale teraz odpoczywaj, jesteś zmęczona po operacji. Pózniej porozmawiamy.-pocałowałem ją i poczekaliśmy aż zasnęła. Potem poszedłem odprowadzić Neymara i się z nim pożegnałem. Wróciłem do sali Alisy i zasnąłem na krześle obok łóżka.
________________________________
Witam!
Postanowiłam, że jeśli to 10 rozdział to bedzie trochę dłuższy niż zawsze. Może sie nie podobać, bo nie wychodzi mi ostatnio pisanie, wiem.
No, ale opinie zostawiam Wam. Liczę na nie i pozdrawiam!:)


środa, 6 maja 2015

Rozdział 9

"Carpe diem..."
************************
Dzisiaj miałam mieć wizytę u lekarza. Messi krzątał się od rana i nie mógł znaleźć nawet kluczyków do samochodu, które leżały na szafce. Wreszcie się ogarnął i pojechaliśmy. 
Weszliśmy do gabinetu lekarskiego, gdzie czekał juz na nas lekarz. 
-Siadajcie państwo proszę. Może przejdziemy od razu do rzeczy. Jak wiadomo pani stan jest bardzo ciężki. Dotychczasowe leczenie nie przynosi żadnych skutków, wiec skierowalem panią na nowoczesne leczenie. Tylko z góry ostrzegam, że pani bedzie pierwsza pacjentka poddana tej metodzie i nie jest pewne, że bedzie pani zdrowa.-powiedział lekarz.
-Zdajemy sobie z tego sprawe panie doktorze-rzekł Messi.
-W takim razie daje państwu teczkę z informacjami na temat leczenia i zapraszam panią jutro.
-Dziękujemy, do widzenia.
Messi pojechał na trening a ja miałam się nigdzie nie ruszać. No właśnie miałam, ale zrobiłam inaczej. Strasznie mi sie nudziło, czułam sie samotna, wiec postanowiłam wyjść na miasto. Chodziłam, a raczej błąkałam się po ulicach pieknej Barcelony. Poszłam do centrum handlowego, kupiłam całe torby ciuchów. Potem poszłam do parku. Chodząc nagle zrobiło mi sie słabo i zemdlałam. Potem nic nie pamietam...
***
-Ney, co robisz dzis wieczorem?-spytałem przyjaciela.
-A siedzę w domu, a co?
-Może wpadniesz do nas? Alisa jest strasznie zmartwiona i chce aby na chwile zapomiala o problemach. Albo może od razu pojedziemy do mnie. Co ty na to?
-Jasne, nie ma sprawy, z chęcią-zgodził sie.
Pojechaliśmy do mojej willi. 
-Ali!!! Wróciłem!! Zobacz kogo ci przeprowadziłem!!-krzyczalem, ale nie odpowiadała. Przeszukalismy wszystkie pokoje, ale nigdzie jej nie było. W kuchni znalazłem liścik. Było w nim napisane.
"Postanowiłam wyjść na miasto, nie martw sie o mnie, będe o 14. Całuję, Ali."
Tymczasem było po 18 a po niej ani słuchu ani widu. Zacząłem panikować.
-Leoo, spokojnie. Może postanowiła iść gdzieś do koleżanki i sie zasiedziała.-pocieszał mnie Neymar.
-Może i tak, ale muszę mieć pewność, bo jeśli jej się coś stało...
-W takim razie podzwoń po wszystkich koleżankach i znajomych. 
Kilkanaście minut pózniej.
-Zadzwoniłem do wszystkich. Nikt nie wie, gdzie jest.-mówiłem.
-A Cristiano?
-Też nie ma pojęcia..
-No to jedziemy jej szukać.
-Dobra.
Nigdzie jej nie znaleźliśmy. 
Usiadłem załamany na kanapie. Neymar cały czas nie odstępował mnie na krok żebym-jak stwierdził-nie robił głupot. 
-A zobacz telefon. Może sie odezwała.-poradził.
Wyjąłem komórkę. Miałem kilkanaście nieodebranych połączeń od jakiegoś numeru. Oddzwoniłem.
-Halo?
-Pan Messi?
-Tak, przy telefonie. O co chodzi?
-O pańską narzeczoną. Została znaleziona nieprzytomna w parku. 
-Jak to? Co z nią?!
-Jest w tej chwili operowana.
-Dobrze, zaraz przyjadę.
Zgarnalem Neymara i pojechaliśmy. 
Na korytarzu zaczepiłem pielęgniarkę.
-Co z Alisą de Aveiro? 
-Jest w tej chwili operowana. Może pan poczekać.
****
Czekałem 2 godziny i nadal nic. Wreszcie wyszedł doktor.
-Panie doktorze, co z nią?
-To była ciężka i długa operacja. Pani Alisa........
________________________________
Co powie lekarz, co sie stanie z Alisą, jak dalej bedzie sobie radził Messi?
Wszystkiego dowiecie sie w następnym rozdziale. 
Życzę miłego popołudnia i pozdrawiam;).

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 8

"Miłość daje nam siłę"
*********************************************
-Stary, musisz coś z tym zrobić!! Ona nie chce się leczyć.
-Pojadę do niej z małym, może to coś da.-powiedział Cristiano.
-Dobry pomysł, powodzenia!-odpowiedziałem.
Już nie wiedziałem co mam robić. Alisa uparła się i nie chce zmienić zdania. Postanowiłem zadzwonić do Ronaldo i powiedzieć mu o wszystkim. Może jak przyjedzie z juniorem to ulegnie i będzie chciała żyć. 
~w domu Messiego-Alisa~
Ktoś dzwonił do drzwi.
-Boże, nie dadzą człowiekowi nawet spokojnie meczu obejrzeć.-powiedziałam do siebie.
-Cristiano?! Junior? Co wy tu robicie?!
-Musimy poważnie porozmawiać siostrzyczko.
-I tak mnie nie przekonasz, ale wejdźcie.
Wytuliłam małego. Jak ja się za nim stęskniłam.
-Synku, nie mecz juz cioci. Wiesz, że jest chora i musi odpoczywać. Chodź, pooglądasz bajki.-powiedział CR7.
-Dobrze tato, ale ciociu wyzdrowiejesz tak? 
W tym momencie nie wiedziałam co powiedzieć. 
-Tak, ciocia bedzie zdrowa. 
Mały poszedł.
-Alisa, ty musisz się leczyć. Jeśli umrzesz to co powiem małemu?? On bedzie cierpiał. Bardzo cie kocha. Wszyscy cie bardzo kochamy: ja, Leo...
-Leo...-prychnęłam 
-Właśnie, co sie dzieje miedzy wami?
-Meczy mnie juz ta cała sytuacja. Ciagle mnie we wszystkim wyręcza. Ja nie potrzebuje litości, zrozumcie to wreszcie.
I decyzji nie zmienię.
-On cie kocha Ali. Martwi sie o ciebie, nie powinnaś go tak traktować.
-Tu masz akurat racje.
-Nie możesz nas tak wszystkich zostawić. Straciłem rodziców, teraz mam stracić ciebie?? Zostawisz mnie z tym wszystkim samego. A Leo? Nie wiesz przez co on przechodzi..-zaczęły mu lecieć łzy z oczu. Nigdy nie widziałam płaczącego Ronaldo. W tym momencie przybiegł Junior i sie we mnie wtulił.
-Nie stracisz mnie. Będe się leczyć.-nie wierze w to, co mowię, ale nie chce by cierpieli i zrobię to dla nich.
-Mówisz serio?-od razu wrócił mu humor.
-Tak, nie chce, aby mały przeszedł traumy ani byście wy cierpieli i moja przyjaciółka cierpieli.
-To najlepsze wiadomość jaka w zyciu usłyszałem. Kocham cie siostrzyczko.
-Ja tez was kocham-przytuliłam obojgu.
2 godziny pózniej wrócił Messi. Mój brat z  młodym juz pojechali.
-Hej Leo.-przywitałam go
-Ali, musimy poważnie porozmawiać.
-Leo, chce ci coś powiedzieć tez.
-No dobrze, ty pierwsza.
-Postanowiłam się leczyć.
-Mówisz serio, ale jak tak od razu zmieniłaś decyzje??!
-Cristiano tu był i po rozmowie z nim coś zrozumiałam, ale nie ważne, co ty masz mi do powiedzenia?
W tym momencie wyciągnął róże i małe pudełeczko.
-Może wiem, ze to głupie, bo znamy się kilka miesięcy, a w naszym związku nie działo sie ostatnio najlepiej, ale chciałbym: Alisa, zostaniesz moją żoną?
Nic nie mogłam powiedzieć z zaskoczenia.
-Wiem, to głupie, nie powinienem, głupio myślałem, że... 
-Tak.
-Ale co "tak"?
-Tak Leo, zostanę twoja żoną!!!
-Jeju, jestem najczesliwszym człowiekiem  na swiecie!!
Założył mi pierścionek na palec. Pasował idealnie. Zaplanowaliśmy, że jak wyzdrowieje to wyprawimy tak huczne wesele, że cały świat bedzie o tym mówił.
No właśnie, jak wyzdrowieje... Nie jestem pewna czy to leczenie sie uda i nie robię sobie nadziei ani nie chce robic jej Lionelowi, ale nie chciałam psuć tak pięknej chwili.
-Jutro jestes umówiona do lekarza, przed chwila dzwoniłem. Obgadamy szczegóły leczenia
-Ok. Leo wiesz co?
-Tak?
-Strasznie cie kocham. Za to co dla mnie robisz, że mnie nie zostawiles mimo choroby i chcesz przez to wszystko ze mną przejść. Jestes moim ideałem. Kocham cie za to, że jestes.
-Ja ciebie tez, nawet nie wiesz jak bardzo i nie chce cie stracić.
-Ani ja ciebie.
-Damy radę?
-Damy.
________________________________
Wiem, miałam dodawać regularnie a znowu musieliście długo czekać, ale brak weny i lenistwo dają sie we znaki.
Dziekuje Agnieszce, bo gdyby nie ona w ogóle bym pewnie nic nie napisała. Dziekuje!!! 
Następny rozdział niedługo, OBIECUJĘ!!!
Pozdrawiam;)

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 7

"W życiu piękne są tylko chwile.."
******************************************************************************
                                 -Gotowa?-spytałem ukochaną. Wreszcie po miesiącu wracamy do domu. Jej stan się narazie nie pogorszył, ale też nie polepszył. Regularnie musi przyjmować chemię.
Już mieliśmy wychodzić, gdy zatrzymał mnie lekarz.
-Panie Messi chciałbym jeszcze z panem chwilę porozmawiać.
-No dobrze.
-W takim razie zapraszam.
-Stan pana ukochanej polepszył się, aczkolwiek nie do tego stopnia, aby mówić o czymkolwiek. Chemia w końcu przestanie działać i wtedy będzie musiała wrócić do szpitala.
-Wiem o tym, po co mi pan to mówi?
-Powiem panu wprost. Pani Alisa powoli umiera.Leczenie nie pomaga.Wprawdzie są nowoczesne metody...
-Ale one kosztują?
-Tak, dokładnie. Są ona bardzo drogie i nie zapewniają, że pomogą i wyleczą. Są najczęściej to doświadczenia, pierwszy raz stosowane, no ale jeśli pan chce mogę panu załatwić takie leczenie, ale nic nie obiecuję...
-Niech pan załatwi, to nasza ostatnia nadzieja. Być może.-powiedziałem zrozpaczony.
 W końcu pojechaliśmy do domu. Alisa cały czas spała. Może to i lepiej, mam więcej czasu, aby poukładać sobie w głowie, co jej powiem.
-Kochanie, jesteśmy w domu.-obudziłem ją.
-Nareszcie. Chrapałam?
-Troszeczkę-na co się uśmiechnęła. Była taka blada. Strasznie schudła i straciła trochę włosów. Dlaczego akurat ona? Moja Ali? Przecież ona jest taka niewinna, taki aniołek.
-Leo, co powiedział ci lekarz?-zapytałą, dosiadając się do mnie na kanapę.
Wzdychnąłem- Ali, dotychczasowe leczenie nie pomaga.
-Czyli to znaczy, że umieram?-w jej oczach zaczęły gromadzić się łzy.
-Nie Alisa, nie umrzesz! Nie pozwolę ci na to. Nawet tak nie mów.
-Ale taka jest prawda.
-Jest jakaś nowa metoda leczenia, jeszcze niestosowana. Podobno jest bardzo dobra i ma ci pomóc. Trzeba spróbować.
-Jakie to mi daje szansę na przeżycie?
-....Ali
-Może lepiej dać spokój i dać mi spokojnie umrzeć? Leo kocham cię i chcę z tobą żyć jak najdłużej, ale to nie ma sensu. Muszę się z tym pogodzić, że nie ma dla mnie ratunku. Śmierć chce mnie do siebie. Widocznie tak miało być..
-Nie wolno nawet ci tak mówić!-zacząłem płakać.
-Ja nie podejmę się tego leczenia i nikt mnie nie przekona. Mam dość, zrozum.
-A ty spróbuj zrozumieć mnie! Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie! To, co ja czuję to już się nie liczy?! Nieee, ta dyskusja nie ma sensu.
Wyszedłem. Usłyszałem jak zaczęła płakać.
__________________________________________________________________________
 No i mamy następny, beznadziejny, ale jest:)
Chciałam Was przede wszystkim zaprosić na mojego nowego bloga. Nie nie jest to opowiadanie:). (narazie skupiam się na tym opowiadaniu a z kilkoma nie dałabym rady).
No, ale wracając do rzeczy. Postanowiłam zacząć też inne blogowanie, nie tylko pisanie opowiadań i założyłam nowego bloga, jakby to ująć ogólnie "o sobie", moich zainteresowaniach itp. W skrócie różne notki tematyczne. ZAPRASZAM!!!
 http://tola-life.blogspot.com/
A następny rozdział pojawi się w poniedziałek!
Pozdrawiam cieplutko i jeszcze raz zapraszam na nowego bloga;*


niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 6

"Zawsze warto mieć marzenia"
**************************************************
~Leo~
Siedziałem i czekałem. Operacja się przedłużała. Najgorsze w tym wszystkich było to, że ten psychopata siedział niedaleko mnie. Jak on mógł uderzyć swoją siostrę? Niby przez przypadek, ale chyba widział, że tam stoi. Nie obchodziło go to. Ważniejsze było, aby mi przyłożyć. Jeśli coś jej się stało poważnego zabiję go. 
~
-Panie doktorze co z nią?!-krzyknąłem jak oparzony.
-Pan z rodziny?
-Jestem jej narzeczonym. Tam siedzi jej brat, sprawca wypadku i... Sobie śpi-no nie wierzę Cristiano sobie smacznie spał na krześle-Panie doktorze to ja zadzwoniłem po pogotowie i reanimowałem ją.
-No dobrze. Wyjątkowo panu ulegnę. Proszę za mną do gabinetu.
-Dziękuję.
Weszliśmy do gabinetu.
-Proszę usiąść. Nie będę owijał w bawełnę. Wypadek nie spowodował żadnych poważniejszych obrażeń. 
-Całe szczęście-odetchnąłem.
-Ale zrobiliśmy badania i wykazały one raka trzustki w zaawansowanej fazie.
-Co?! To jakieś żarty?
-Nie proszę pana. 
-Ale da sie to wyleczyć?
-Jak mówiłem rak jest dość późno wykryty i bedzie trudniej...
-Wyleczy ją pan czy nie!!???
-Będziemy próbować. Pani Alisa musi tylko miec wole walki i nadzieje...
-Nadzieje...
-Tak, to jest teraz bardzo potrzebne.
-A jeśli sie nie uda, ile jej czasu zostało?
-Panie Messi...
-Ile? Ja chce wiedzieć mimo wszystko.
-6 miesięcy, może więcej.
-Zajebiscie-powiedziałem przez łzy- dziekuje panie doktorze, do zobaczenia.
-Trzeba być dobrej myśli!-krzyknął za mną.
Postanowiłem pójść do Alisy. Przechodząc napadł na mnie Ronaldo.
-Co z nią mów!-krzyknął widząc, że płaczę.
-Ma raka! Ona umiera idioto!!
-Co?! Jak to!!
Powtórzyłem to, co powiedział mi lekarz.
-To wszystko moja wina-powiedział załamany Cr7.
-Nie, może dobrze się stało. Gdyby nie ten wypadek nie dowiedzielibysmy się o wszystkim.
-Leo, ja bym chciał cię przeprosić. Zle o tobie myślałem. Nie powinienem decydować o zyciu mojej siostry. Ale bardzo ją kocham i to mnie oslepilo. Potem przyjechałem pijany no i...
-W porządku, wybaczam. To może ja pójdę do niej.
-Ok, idź.
Wszedłem do sali. Leżała cała blada. Miała otwarte oczy i na mój widok uśmiechnęła się. 
-Alisa...
-Leo, ja wiem o wszystkim. Przepraszam.-zaczęły jej lecieć łzy.
-Nie masz mnie za co przepraszać. Moe zostawię cie z tym samej. Razem będziemy walczyć. 
-Ja nie mam siły i tak umrę i wszyscy musimy się z tym pogodzić.
Rozpłakałem się jak małe dziecko.
-Jesteś silna rozumiesz?! Nie możesz mnie zostawić!! Kocham Cię, rozumiesz!!? Zrób to dla naszej miłości, dla nas!! Dla Crisa, dla rodziny!! Masz dla kogo żyć!!!
-Nie wiem czy dam radę.
-Dasz!! Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam!! Przejdziemy przez to razem.
-Dobrze, zrobię to dla Was.
Mocno ją przytuliłem.
W tym momencie wszedł Cristiano. Nic nie powiedział tylko przytulił siostrę. Ona odwzajemniła uścisk.
-Cris, będziemy walczyć-poklepalem go po ramieniu. 
-Pogodziliście się?-spytała Alisa.
-Tak-odpowiedziałem na co się szeroko uśmiechnęła.
-Chociaż jedna dobra wiadomość dzisiaj. Damy radę.
-Damy radę Ali-odpowiedzieliśmy.
____________________________
Na początku chciałam Was wszystkich przeprosić za to, że długo nic nie dodawalam, ale miałam dużo problemów i pustki w głowie.
Namieszalam wiem.
Teraz rozdziały bedą sie pojawiać regularniej i częściej. 
Cieszę sie z obecnej sytuacji Barcelony. Zwycięstwo w Gran Derbi i 4 punkty przewagi nad Realem to coś. Ale to jeszcze nie koniec sezonu, wiec nie zapeszajmy.
Pozdrawiam;*

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 5

Życie jest małą ściemniarą, 
francą, wróblicą, cwaniarą.
Plącze nam nogi i mówi idź! 
Wkręceni w zgubną nić!
***********************************************
-Co ty powiedziałaś?!-powiedział zdenerwowany Ronaldo.
-Cris, błagam, nie złość się!-rzekłam błagalnym głosem. 
-Jak mam się nie zlościć?! Co ty sobie wyobrażasz, spotykając się z nim?!-krzyczał.
-Ja sie w NIM zakochałam!
-Słucham??!!
-To, co słyszysz, kocham Go!!
-Masz z nim zerwać.
-Mam z nim zerwać, bo ty go nie znosisz?! Zabawne.-prychnęłam.
-W takim razie pakuj swoje rzeczy i się wynoś!-krzyknął.
-Z chęcią-powiedziałam ze łzami w oczach.
~
Właśnie wychodziłem z Neymarem z Ciutat Esportiva po skończonym treningu, gdy podszedł do mnie ochroniarz:
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale jakaś kobieta upiera się, że pana zna.
-Znowu jakaś napalona fanka-zaśmiał się Ney.
-No dobrze, niech pan prowadzi do niej-powiedziałem rozbawiony.
-Ej, Leo, idę z tobą!-pospieszył za mną mój przyjaciel.
Doszliśmy. Oniemiałam. Tą kobietą była Alisa. Była cała zapłakana. Od razu do niej podbiegłem.
-Ali, kochanie co ty tu robisz? Co się stało, czemu placzesz? 
-Cristiano wie o wszystkim.
Nie musiała nic więcej mowić. Już wszystko wiem. Nadpobudliwy braciszek wyrzucił ją z domu. Miała w rękach walizki. 
-Nie ma co płakać, zostajesz u mnie.-rzekłem.
-Nie Leo, nie będę ci siedzieć na głowie.
-Ale nie ma o czym mowic, juz postanowione. No, hej, przestajemy płakać.
-Ej, Lioś, Alexis dzisiaj wpada i pomyślałem, że na poprawę humoru wpadniecie do mnie.-odezwał się Neymar.
-Wiesz co, zobaczymy.-odpowiedziałem.
-Nie, to świetny pomysł, na pewno będziemy-powiedziała Ali.
-No to w takim razie jesteśmy umówieni.
-Chodź, jedziemy do domu-wpuściłem dziewczynę do samochodu i odjechaliśmy.
*
Nie chciałam, aby Messi miał mnie na głowie, a tymbardziej psuł sobie przeze mnie wieczór, więc zgodziłam się na tą imprezę u Neymara. 
-Bardzo się wkurzył?-Lionel dosiadł się do mnie.
-Był wściekły. Nigdy go takiego nie widziałam.
-Będzie dobrze, zobaczysz. Zamieszkasz u mnie.
-Nie Leo, nie chce ci przeszkadzać.
-Nie przeszkadzasz. Jesteśmy razem nie?-zapytał.
-Tak-odpowiedziałam.
-No to nie ma mowy abyś ze mną nie mieszkała. Będziemy razem, nie cieszysz się?
-Cieszę i to bardzo, ale mam wyrzuty sumienia i martwię się o Cristiano.
-To on powinien mieć wyrzuty sumienia, że cię tak potraktował.
-Może masz rację-westchnelam.
-Na pewno mam. No juz, przytul się, będzie dobrze.
-Cieszę się, że cię mam-wtuliłam się w niego.
-A ja, że mam ciebie-odpowiedział.
Siedzieliśmy i cieszyliśmy się sobą aż nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Ja otworze-powiedziałam.
-Cris!? Co ty tu robisz?!
-Musimy porozmawiać...
-Nie mamy o czym- rzekłam stanowczo.
-W takim razie pakuj się i wracamy do domu.
-Co?! Chyba cię pogięło!
-Co tu się dzieje?-pojawił się Leo.
-Ty sukinsynie!! Wiem, że uwiodles mi siostrę i chcesz ją tylko wykorzystać!!!
-Wynoś się stad!!
-Ah tak?! 
-Wynocha!! 
-Alisa do cholery nie widzisz, że on się tobą bawi?! Jesteś dla niego zwykłą dziwką!!!
-O ty gnoju!!-zaczęli się bić. Chciałam ich rozdzielić, ale dostałam mocno w głowę od Ronaldo. Dalej nic nie pamietam. Zgasło mi światło.
_________________________________
Wiem, długo nie dodawalam, ale nie miałam pomysłu i przechodzę brak weny, co zreszta widać po tym rozdziale. Teraz ferie mi się kończą i znowu ta głupia szkoła;(
Ale jestem meegaa zadowolona wynikiem polskich skoczków, wszyscy w nich wątpili a oni pokazali na co ich stać i mamy brąz. Ale mój starszy brat oczywiście gada, że przez Stocha straciliśmy szansę na srebro. Żałosny jest.(On w ogóle sadzi, że Barcelona jest słaba, Messi to kryminalista, Stoch słaby itd.) Jestem mega dumna z mojego Kamilka, Jasia, Piotrka i Klimka. Brąz jak najbardziej jest super. No i cieszy zwycięstwo Barçy w lidze. Trzeba gonić Real. I dobra forma Suareza i bramka mojego Leosia cieszą.
Boże, jak ja się rozpisałam, ale emocje.
Dobra nie przedłużam, do nastepnego i pozdrawiam;*

środa, 18 lutego 2015

Rozdział 4

 "Czasem warto posłuchać bicia serca..."
**************************************************
  Nie wychodziłam z domu przez tydzień. Cały czas spędziłam w moim pokoju rozmyślając o Leo, o tym, co sie stało. Przecież on chciał mnie pocałować! Czy ja coś do niego czuję? Przecież my się ledwo znamy...
*
-Mam dla ciebie świetną wiadomość!-wpadł do kuchni mój brat w czasie, gdy ja siedziałam przy stole robiąc kanapki Juniorowi.
-Mam się bać?-odpowiedziałam.
-Załatwiłem ci randkę.
-Co?!-zaksztusilam się wypitą przed chwilą herbatą.
-Umówiłem cię z Isco.-rzekł dumnie.
-Chyba cie główka boli.
-Ale o co ci chodzi? To jest fajny chłopak. I podobasz mu się. No siostra, nie możesz być całe życie sama, musisz sobie kogoś znaleźć. Wiesz zamiast myśleć o innych zacznij myśleć o sobie i o swoich potrzebach. I rada na przyszłość: słuchaj tego, co mówi twoje serce. Czasem warto mu zaufać.
W tym momencie sobie coś uświadomiłam-masz racje, dzięki braciszku-ucalowalam go-muszę lecieć!
-A co z tą randką?
-Odwołaj! Mam coś do załatwienia!
-Ok, trzymaj sie.
*
Kupiłam bilety i wsiadłam w pierwszy, lepszy samolot do Barcelony. Cały czas miałam w głowie słowa swojego brata "słuchaj tego, co mówi twoje serce". Niby błaha rada, ale jakże ważna i potrzebna. Ja postanowiłam z niej skorzystać, dlatego lecę teraz do Messiego. 
*
-Ej, Leo co jest?-spytał mnie zaniepokojony Pique.
-Eee, dużo gadać. Dostałem kosza od siostry Ronaldo...
-CO? To ta Alisa to siostra Ronaldo?? Tego Cristiano Ronaldo??-spytał wyraźnie zaskoczony.
-Taa... Ale ona nie jest taka sama. Wiesz, że nawet bez wiedzy nadopiekuńczego braciszka przyleciała do mnie? Ona nie jest taka jak on. Zupełne przeciwieństwo.
-Wierzę ci, ale wiesz, że gdy Cristiano się dowie to będzie nieciekawie??
-Wiem, wścieknie się. Dlatego to zostaje między nami, jasne?
-Jasne stary, nie inaczej.
-A zresztą ona i tak nie chce mnie znać.
-A co się stało?
Odpowiedziałem mu o ostatnim spotkaniu z Alisą.
Potem postanowiłem wrócić do domu. Pod moimi drzwiami zobaczyłem kogoś, kogo nie spodziewałem się spotkać. 
-Możemy porozmawiać?-spytała.
-No jasne, wchodź do środka.
Usiedliśmy na sofie.
-Leo, powiem wprost. Nie mogę o tobie zapomnieć. Nie ważne czy czujesz to samo, chcę po prostu, abyś wiedział co do ciebie czuję. Zakochałam się w tobie chyba.
Zaskoczyła mnie tym, co powiedziała, ale odpowiedziałem szczerze-ja czuję to samo. 
*
Zaczęliśmy się do siebie zbliżać. W końcu nasze usta się złączyły ze sobą. Potem znaleźliśmy się w sypialni.  
~Następnego dnia~
Obudziłam się o 8:00. Messi spał tak słodko, że nie miałam serca go budzić. Umyłam się i ubrałam oraz zrobiłam Lionelowi śniadanie. 
-Hej Księżniczko-przywitał mnie.
-Hej-dałam mu buziaka-Leo masz śniadanie a ja muszę już lecieć, bo mam samolot.
-Nawet ze mną nie zjesz?
-Nie moge, naprawdę. Cristiano i tak będzie zły. Niedługo sie spotkamy.
-Obiecujesz?
-Tak.
-No to daj buziaka i uciekaj.
Przytuliłam go i pocałowałam.
*
Po 16:00 byłam w domu. Czekał na mnie wściekły Ronaldo.
-Gdzie byłaś tyle czasu? Nie wróciłaś na noc!
-Byłam u Carly, mojej najlepszej przyjaciolki-skłamalam.
-Nie kłam! Byłem tam i Ciebie tam nie było...-krzyknął wściekły.
Zastygłam.
-Dobra czas skończyć z tymi kłamstwami.-powiedziałam 
-O czym ty mówisz?
-Cristiano, bo widzisz, ja spotykam się z....Messim...
_________________________________
Mamy następny!
Chciałam ten rozdział zadedykować Agnieszce, której bardzo dziękuję za miłe komentarze i że czyta moje wypociny od mojego początku. Dziękuje jeszcze raz!
****
Nie mam weny jak widać, wiec dlatego rozdział taki beznadziejny. Do kolejnego ;)

czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 3

"Bo o prawdziwą miłość trzeba walczyć..."
***********************************************
Obudziłam się o 11:00. Nie chciało mi się oglądać mojego brata, toteż wzięłam laptopa i położyłam się z powrotem. Kupiłam bilety na samolot do Barcelony. Wylot mam na następny dzień. Nagle wszedł Ronaldo:
-A ty co? Chodź na śniadanie-powiedział.
-Za chwile-odpowiedziałam.
-Jutro wyjeżdżam.-oznajmiłam przy śniadaniu.
-Gdzie?
-Jezu, jaki ty ciekawski, z przyjaciółką jadę do innej przyjaciółki.
-Ok, w porządku. Po prostu sie i ciebie troszczę.
-Jesteś już stary i zgredliwy.
-Osz ty!-zaczął mnie łaskotać.
*
Właśnie wróciłem z treningu i usiadłem przed telewizorem, gdy usłyszałem telefon. Uśmiechnąłem się widząc kto dzwoni. To była Alisa.
-No hej Ali, co tam?-odebrałem.
-Mam dla Ciebie dobrą wiadomość. A mianowicie jutro się spotkamy! 
-Naprawdę? Super! Odbiorę cie z lotniska.
-Nie ma potrzeby. 
-To przyjedź do mnie, wyślę ci adres. 
-Ok pa
-Pa, do zobaczenia.
*
Źle się czuję z tym, że oszukuję mojego brata. No ale co mam mu powiedzieć? Że umówiłam się z jego największym wrogiem? Wiem jedno. Narazie mu nic nie powiem. Natomiast Leo muszę wyznać, że jestem siostrą cr7. 
*Następnego dnia*
Jestem już w Barcelonie. Dojeżdżam do willi Messiego. 
Zadzwoniłam do drzwi. 
-Hej Ali-przywitał mnie Lionel.
-Hej-odpowiedziałam.
-Coś się stało?
-Nie, dlaczego?
-Bo masz ponurą minę.
-Wydaje ci się-uśmiechnęłam się.
-To co, jemy? Zrobiłem moje specjalne danie. 
-Jasne. Tak ładnie pachnie, że aż zgłodniałam.
Ciągle się wygłupialiśmy. Potem poszliśmy na spacer. Wygłupom nie było końca. W pewnym momencie Lionel przysunął się do mnie, chcąc mnie pocałować.
-Nie Leo, nie mogę cię oszukiwać.-odsunęłam się. 
-O co chodzi? Z czym?!-powiedział zaskoczony.
-Jestem siostrą Cristiano Ronaldo...
-Co??!!!! Czyli on cie tu wysłał, tak?? Już wszystko rozumiem.
-Nie Leo, to nie tak! On nic nie wie, że ja tu jestem. Powiedziałam mu, że jadę do przyjaciółki!
-Jasne...
-Zrozum, że nie jestem taka jak on!! Jesteśmy zupelnymi przeciwienstwami. Ja nie lubię Realu a Barcelonę a on odwrotnie. Zresztą co ja tłumaczę, idę, nic tu po mnie. Szkoda, że to się tak skończyło, a już myślałam, że w końcu spotkałam jakiegoś fajnego faceta.-wybieglam. 
*Messi*
Nie wierzyłem w to, co usłyszałem. Ali siostrą tego zadufalca?! Ale... Nie jezu, co robię. Ona nie jest taka sama. Biegnę za nią.
-Ali zaczekaj!! Alisa!!!!
-Co chcesz?!-miała łzy w oczach. 
-Przepraszam, nie myślę, że jesteś taka sama jak on. Nie chcę tak kończyć naszej znajomosci. Wybaczysz mi?
-Ja.... Ja muszę sobie to przemyśleć..-wsiadła do taksówki i odjechała.
________________________________
No i mamy następny. 
Mam nadzieje, ze sie podoba. Do nastepnego!

poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 2

A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto, z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto. 
**********************************************
Jest 20:00. Santiago Bernabeu. Zawodnicy wychodzą na boisko. Gwizdek i zaczynają grać. Zaczyna się bój o smierć i życie dwóch najlepszych drużyn na świecie- Real kontra Barça. Siedzę i z zaciekawieniem oglądam mecz w trybunie dla vipów.
19 minuta- strzela Messi. Potem jeszcze w 56 i 89. Wielki Real zostaje  pokonany z kredensem. Wielki Leo strzela hat-trick'a. 
Mój brat jak najszybciej zgarnął mnie do samochodu i pojechaliśmy do domu. Był wściekły. Nie dziwię mu się, został w końcu upokorzony przez swojego największego rywala. Całą drogę milczał. Postanowiłam odezwać się do niego dopiero w domu:
-Dalej bedziesz tak milczał?-spytałam.
-A ty sie cieszysz z wygranej Barcelony?!
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Mówiąc szczerze zawsze wolałam Barçę, ale nie chciałam i nie chcę mówić o tym bratu. On jest święcie przekonany, że skoro jestem jego siostrą to Realowi kibicuję. Jednak jest zupełnie odwrotnie. Tak samo nie miał racji co do Messiego. Właśnie zadzwonię do niego i mu pogratuluję. 
-W sumie mi to obojętne-odpowiedziałam do rozwścieczonego brata-idę się położyć, zmęczyłam się.
-No jasne, nawet ty masz mnie w dupie!!
-Ja?? A co ja mam zrobić?? Cofnąć wynik meczu?! A zresztą dobrze, że wygrali. Widocznie im sie należało, grali lepiej a wy jak podstawówka. A ty jak nie możesz znieść kompleksu "Messi" to sory, ale nie mój problem, że nie możesz znieść tego, że najwidoczniej on jest od ciebie lepszy. I nie sądzę, aby był taki zły jak ty uważasz. Nara!-poszłam do swojego pokoju.
-Nie pokazuj mi się na oczy!!-jeszcze krzyknął.
-Spadaj!-odkrzyknęłam.
On ma tak zawsze po przegranym meczu. A zwłaszcza z Messim i Barceloną. Dzisiaj pierwszy raz odważyłam się mu powiedzieć, co myślę. Współczuję tylko jego synkowi, który musi znieść jego krzyki. Obudził się i znowu przybiegł przestraszony do mnie.
-Ciociu, tatuś znowu krzyczy, bo przegrał mecz?-zapytał mały.
-Tak kochanie, niestety tatuś znowu jest zły. Chodź, pójdę sie z tobą położyć, dobrze?
-Dobrze. Kocham cię-przytulił mnie.
-Ja Ciebie też skarbie. 
Gdy mały zasnął wróciłam do siebie i postanowiłam zadzwonić do Lionela.
-Cześć, to ja, ta od potłuczonego iphona.-rzekłam.
-Kibicka Realu i Barçy? Miło, że dzwonisz. Czekałem aż sie odezwiesz.
-Chciałam ci pogratulować wygranej i ogólnie pogadać.
-Dziękuje. To opowiadaj jak wrażenia po meczu. 
Gadaliśmy z 3 godziny. Swietnie nam się gada. Umówiliśmy sie na zaległą kawę. Obiecałam, ze przyjadę do Barcelony i dam znak i sie spotkamy. Było już po 1 w nocy. Nagle wszedł Ronaldo:
-A ty z kim gadałaś tyle czasu?
-A to nie twoja sprawa. Wyobraź sobie, że jestem dorosła. 
-Ale mieszkasz pod moim dachem. 
-Mogę się wyprowadzić jeśli ci przeszkadzam.
-Dobra, przepraszam, przesadziłem, odbiło mi, nie powinienem.
-Przeprosiny przyjęte.-przytuliłam brata.
-Chcę cię o coś poprosić. Obiecaj mi, że nigdy nie zadasz się z żadnym piłarzem Barcelony.
-Ale o co ci chodzi?-oniemiałam.-nie muszę ci tego obiecać.-przepraszam, ale chcę spać.
-Dobrze, pogadamy jutro-dobranoc.
-Dobranoc.
Długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o dzisiejszych wydarzeniach. Za dużo wrażeń jak na mnie. No i co ja mam teraz zrobić?
_________________________________
I mamy kolejny!
Według mnie okropny.
Do nastepnego i pozdrawiam:*

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 1

"Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym. Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla. Nie mamy wtedy żadnego wyboru. Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro?"
***********************************************
-Hej, hej śpiochu wstajemy- obudził mnie głos mojego brata.
-Która godzina?
-Po 8;00.
-Cholera, spóźnię się na wykłady-wstałam jak oparzona.
-Spokojnie, zawiozę cie-powiedział Cr7, gdy weszłam do kuchni.
-No to sie zbieraj, już!
-Ok, ok już wstaję. 
*
-Leo, Leooo!-usłyszałem krzyk i pukanie do drzwi. Kto mi nie daje spać o tej godzinie?
-No wreszcie. Czekam aż otworzysz od dobrych 20 minut-powiedział Pique.
-Wiem, wiem. Sory, nie słyszałem, ale o tej godzinie jak wiesz mój kochany ŚPIĘ.-odpowiedziałem.
-Tobie by się przydała w domu kobieta, żeby trzymała dyscyplinę. Ale dość gadania. Zbieramy się na lotnisko, bo o ile pamiętasz mamy mecz z Realem. 
-Jezuu, znowu oglądać tego lalusia. Już mi na myśl o tym żyć się odechciewa.-westchnąłem.
-Mi też, ale takie życie. Idziemy.
-Idziemy.
*
Wreszcie się skończyło. Dzisiaj wykłady były wyjątkowo nudne, albo ja nie mogłam wysiedzieć. Nie mogę się doczekać dzisiejszego meczu. Real-Barcelona-mecz o wszystko. 
W sumie sama nie wiem komu kibicować. Wiem, że pewnie powinnam Realowi, bo brat, ale Barcelona też jest ok. 
Moje "rozmyślania" przerwała moja przyjaciółka.
-Idziemy na kawę i ciacho?-zaproponowała.
-A w sumie czemu nie?Chodźmy.
*
Całą podróż samolotem spałem. Obudził mnie dopiero Pique, gdy wylądowaliśmy. 
-Słuchajcie chłopaki. Plan jest taki. Macie 1,5 godziny wolnego, możecie iść na miasto, co chcecie. Potem widzimy się na treningu. Jasne?-powiedział Enriqe.
-Jasne!-odpowiedzieliśmy chórem.
-No i co ja mam do roboty w tym mieście?-powiedziałem.
-Stary, idziemy z Pique, Danim, Bartrą, Adriano, Rafinhą i Ratikiciem na plażę, idziesz z nami?-zapytał mnie Neymar.
-Ja się może przejdę i potem do was dołączę-postanowiłem.
-Ok.
*
Wracałam do domu. Miałam zadzwonić do Crisa, aby się spytać czy wróci jeszcze do domu. Właśnie wybierałam numer, gdy ktoś we mnie uderzył i mój iphone rozsypał się na drobne kawałki.
-No ładnie- rzekłam.
-Przepraszam, odkupię nowy- powiedział męski głos.
W tym momencie spojrzałam na niego. On mi kogoś przypominał..
-Nie ma potrzeby, stać mnie-usmiechnęłam się. Spojrzałam jeszcze raz. No jasne, przecież to... Messi.
-W takim razie dasz się zaprosić na kawę w ramach rekompensaty?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Cristiano mówił mi o Messim, że to oszust, że jest wulgarny, wszystkimi pomiata itp. Tymczasem on wydawał się być bardzo sympatyczny. Wiedziałam jaka będzie reakcja Ronaldo jak się dowie, ale zgodziłam się. W nim było coś takiego, że nie mogłam odmówić. 
-A ja się nie przedstawiłem. Jestem Leo.
-Wiem, trudno byłoby nie wiedzieć, zwłaszcza dla osoby, która interesuje się piłką nożną.
-Interesujesz się piłką nożną? To wspaniale. Ale nadal nie wiem jak masz na imię?
-A no tak-roześmiałam się- jestem Alisa.
-Miło mi. A jeśli chodzi o piłkę nożną to komu kibicujesz.
-Wyśmiejesz mnie, ale i Realowi i skrycie Barcelonie.
-Serio?! Jeszcze nie spotkałem się z takim przypadkiem! A wybierasz się dzisiaj na mecz?
-Tak.
-To swietnie-Cholera muszę lecieć. Miło sie gadało, ale trener mnie zabije jak się spóźnię na trening. Dasz mi swój numer? To sie umówimy.
-Jasne, proszę.
-Dobra, potem zadzwonię, pa!
-Pa-odpowiedziałam.
Mam nadzieję, że nie było żadnych paparazzi, bo mój brat by mnie zabił gdyby się dowiedział o tym, że wypiłam kawę z jego największym wrogiem. Leo wcale nie jest taki zły jak mówił cr7. Może uda mi się jeszcze spotkać Lionela?
_________________________________
Miałam dodać pojutrze, ale nudziło mi sie i dodaje dzisiaj,
Kit, ze nuda, ale jest
To pozdrawiam i do nastepnego rozdziału 


Prolog


     On- jeden z najlepszych piłkarzy w historii, który osiagnął wszystko, co mógł osiągnąć. Ona- siostra słynnego piłkarza Cristiano Ronaldo, niczym nie wyróżniającą się od innych dziewczyn studentka. Młoda, piękna, nie tak zadufana w sobie jak Cr7. Miała wszystko- bogatego brata, przyjaciółkę, kasę, wymarzone studia. Wydawałoby się- czego chcieć więcej? Jednak jej życie nie było takie kolorowe. Jak była dzieckiem straciła rodziców, z bratem musieli sobie radzić sami. Dzięki temu, że został piłkarzem udało się wyjść na prostą. Dzisiaj mają życie ponad stan. Mieszka w willi z bratem, ma luksusy, ale nie korzysta z nich. Nie potrzebuje tego. Brakuje jej miłości, tej osoby, którą mogłaby przytulić, wypłakać w ramię, czuć "motylki" w brzuchu, całować, po prostu kochać. Jej próby szukania księcia z bajki nie udawały się. Albo to nie był "ten", albo jej nadopiekuńczy brat przeganiał kawalerów. Czy uda jej się wreszcie znaleźć prawdziwą miłość i zaznać szczęście?
__________________________________
Witam na nowym blogu!
Długo myślałam na tym o czym pisac nowe opowiadanie, ale w końcu wymyśliłam i proszę. Cieżko mi było zacząć coś nowego po Leo i Laurze, ale jakoś sie pozbieralam. To juz moje drugie opowiadanie wow 
Wiem, że beznadziejny prolog no ale co ja moge na to, ze nie umiem pisac prologow i nie mam weny.
Dobra kończę, czekam na opinie i pozdrawiam. 
A i rozdział 1 pojawi sie pojutrze. 

BOHATEROWIE

Alisa Abella dos Santos Aveiro (21lat)
Lionel Àndres Messi Cuccittini (27lat)
Cristiano Ronaldo dos Santos Aveiro (30lat)

Piłkarze FC Barcelony
I inni (pojawią się w trakcie opowiadania)