niedziela, 28 czerwca 2015

Epilog

"Życie może być czasem bardzo trudne, ale zawsze warto przebrnąć przez ból.
Lepiej jest odczuwać wszystkie emocje, niż nie czuć niczego."

Miałem w myślach ten cytat podczas pogrzebu mojej narzeczonej i właśnie te słowa pozwoliły mi jakoś przejść przez całe to przeżycie. Targała mną burza emocji. Ludzie często decydują się odrętwić w bólu używkami, ale odważniej jest przejść przez ogień z otwartymi oczami. Zamiast więc tłumić swój ból jakimiś substancjami, pozwalałem sobie doznawać wszystkich zalewających mnie emocji. To był trudny okres dla mnie, ale dopuszczenie do odczuwania smutku i rozpaczy otworzyło mi drogę do uczczenia życia mojej ukochanej. Pozwoliło mi na to, by moje rany zaczęły się goić w zdrowy i autentyczny sposób.
Mam cudownego synka, który jest owocem naszej wielkiej miłości. Zawsze będzie mi przypominał o mojej Alisie. Jest do niej bardzo podobny. To dla niego moje życie nabrało sensu. Zaczął grać, tak jak ja, w piłkę nożną i jest w tym coraz lepszy. Kto wie, może w przyszłości będzie tak jak tatuś grał w Barcelonie, najlepszym klubie na świecie. Póki co, stawia pierwsze kroki w tym sporcie, a czas na zabawę dzieli ze swoją  przyjaciółką Valerią (córką Marca i Melissy). 
Często wspominam mu o mamie.
 Nigdy o Tobie nie zapomnimy Ali!
________________________________
Trudno w to uwierzyć, ale to już koniec. Chciałabym Wam wszystkim bardzo podziękować za czytanie tego opowiadania od początku do końca, za ponad 1,5 tys. wyświetleń. Jest mi bardzo trudno kończyć tą historie, bo sie do niej bardzo przywiązałam, pisze ja od lutego. Nie mam słów.
W szczególności dziękuję Agnieszce, która czyta wszystkie moje opowiadania od początku. Nawet nie wiesz jak mnie motywują Twoje komentarze. Jesteś jedną z osób dla ktorych widzę sens pisania opowiadań. Dziekuje, dziekuje, dziekuje!
Dziekuje mojej przyjaciółce Wiktorii, ktora zawsze chwali moja twórczość i... No za wszystko! Dziekuje!!
I oczywiście bardzo tym, którzy komentują moje posty, nawet nie wiecie jak to daje kopa do dalszego pisania.
Ale to nie koniec mojego pisania;). Pisze jeszcze opowiadanie o Marcu, na ktore serdecznie zapraszam! amor-prohibit.blogspot.com i szykuje dla Was niebawem niespodziankę, o której informacja pojawi sie na tym blogu. 
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam serdecznie! :*

piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 16

"Wszystko ma swój początek jak i koniec..."
***************************************
Alisa straciła przytomność. Messi przyśpieszył. Dwie minuty pózniej niósł ukochaną do szpitala. Lekarze od razu się nią zajęli. W trybie natychmiastowym zabrali ją na blok operacyjny. Lionel usiadł na krześle. Westchnął ciężko i postanowił zadzwonić do Cristiano.
-Halo?-odezwał się zaspany głos.
-Cris, to ja Leo. Alisa jest na bloku operacyjnym.-powiadomił brata ukochanej.
-Co?! Co się stało?!
-Źle się poczuła, jechałem z nią do szpitala i jak jechaliśmy straciła przytomność, potem lekarze ją zabrali i nie wiem co teraz.-wyjaśnił Messi.
-Zaraz będę w szpitalu.-oznajmił CR7.
-Jak to?
-Jestem w Barcelonie, przecież za 2 dni gramy mecz z Wami.
-A no tak. To czekam.
-Ok.-rozłączył się.
Najlepszy piłkarz Barcelony siedział przed salą operacyjną i czekał. Po kilkunastu minutach dołączył do niego Ronaldo. Porozmawiali chwile o tym, co się stało, a potem znów nastała cisza. Oboje bardzo bali się o najważniejszą dla nich osobę. Czas im się dłużył niemiłosiernie. Minęły 2 godziny zanim lekarz wyszedł z sali operacyjnej. Dwójka naszych bohaterów od razu ruszyła w jego stronę.
-Panie doktorze, co z nią?-zapytał Messi.
-Udało nam się opanować sytuację. Z narzeczoną i dzieckiem wszystko w porządku.-odpowiedział. Wytłumaczył im, co się stało, ale dla nich to nie było ważne. Najważniejsze było to, że wszystko jest w porządku z Alisą i Tonim. 
Lekarz pozwolił po kilku godzinach  wejść Messiemu na sale, gdzie leżała obudzona już narzeczona.
Była cała blada, miała delikatnie otwarte oczy i delikatny uśmiech.
-Leo...-wyciągnęła rękę ku niemu.
-Kochanie, ale mi narobiłaś strachu...  Oboje mi narobiliście...A jak się czujesz?-zapytał.
-Lepiej... Leo, cokolwiek by się nie stało, pamiętaj, że bardzo Cię kocham.-wyznała.
-Ali, o czym Ty mówisz?
-Nie ważne. Kocham Was, pamiętaj. 
-Ja Was też. Cris tu jest, chcesz z nim pogadać?
-Tak. 
Messi zawołał Ronaldo.
-To ja zostawię Was samych.-wyszedł.
-Jak się czujesz siostrzyczko?-pocałował ją w czoło.
-Cris, a gdzie jest Junior? 
-W Madrycie został, a co?
-Nic, tak pytam. Przepraszam, ale chciałabym się chwilę przespać...
-Jasne, odpoczywaj.-wyszedł.
-I co?-zapytał Messi CR7.
-Chciała odpocząć i chyba śpi. Chodź na kawę, pogadamy. Już wszystko w porządku stary, lekarz tak mówił. No chodź.-poklepał go po plecach.
Poszli do baru szpitalnego i rozmawiali głównie o Alisie i małym. Leo pokazał Cristiano zdjęcie USG Toniego. Był dumny, że będzie miał synka. Potem przekomarzali się, gdzie bedzie grał mały Messi-w Barcelonie czy Realu. 
Tymczasem Alisa zaczęła źle się czuć, straciła przytomność, a tętno zaczęło niebezpiecznie spadać. 
-Na porodówkę, szybko!!!-krzyczał lekarz.
Messi akurat szedł, aby porozmawiać z narzeczoną. Zauważył, że Alisę zabierają na salę. Biegł za lekarzami pytając co się dzieje, ale oni tak się śpieszyli, że go nie słyszeli.
-Gdzie ją zabieracie??
-Na porodówkę.-usłyszał w końcu odpowiedź.
-Ali, co się dzieje?!
-Zaopiekuj się Tonim!-usłyszał tylko.
Usiadł zestresowany na krześle i czekał, bo co mu innego zostało? Cristiano był w tym czasie w samochodzie, aby coś zjeść. 
Po godzinie lekarz wyszedł z sali z poważną miną.
-I co panie doktorze?-zapytał zestresowany piłkarz. 
-Ma pan pięknego synka. Będzie musiał spędzić w inkubatorze najbliższe 5 miesięcy, bo jest wcześniakiem, ale jest cały i zdrowy.-odpowiedział.
-A Alisa?
Lekarz chwile milczał.
-Bardzo mi przykro... Pańska narzeczona, wskutek powikłań poporodowych zmarła. Nie udało nam się jej uratować...
-Pan chyba żartuje...!-wykrzyknął.
-Bardzo mi przykro... Współczuję panu, wiem przez co pan teraz przechodzi.
-Tak?! Super! Proszę odejść!!!
-Ale panie Messi.
-Wynoś się!!!!
Lionel usiadł na ziemi, schował twarz w ręce i się popłakał. Akurat wszedł Ronaldo.
-Hej Leo, co się stało? Coś z dzieckiem lub Ali?-zapytał zaniepokojony.
-Ona nie żyje.-wydusił z siebie.
-Co?! Jak to?!
-Dziecko urodziło się zdrowe, ale ona tego nie wytrzymała. 
Teraz płakali oboje. Nagle Messi wstał i ruszył w stronę wyjścia.
-Gdzie ty idziesz?-zapytał Cristiano.
-Zabić się. Moje życie bez niej nie na sensu.
-A Wasz syn?! Ma zostać sierotą?! Bez matki i do tego bez ojca?! Leo, musimy być silni, dla niego, dla tej małej istotki, owocu Waszej miłości!
Nagle podszedł do nich lekarz. 
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy chce pan zobaczyć chociaż swojego syna?-zapytał.
-Tak.-westchnął.
-To zapraszam.
Teraz Cris i Lionel stali przy inkubatorze, gdzie leżała mała istotka.
-Jest taki do niej podobny...-Messi przetarł łzy.-Widzisz synku, zostaliśmy teraz sami. Mamusia odeszła, ale damy radę, nie?-uśmiechnął się.-Ona by na pewno chciała, abyśmy byli szczęśliwi. Tak bardzo chciała Cię zobaczyć, wziąść Cię wreszcie na ręce, ale nie zdążyła.  Ale wiem, że ona tam z góry na nas patrzy, czuwa nad nami, nad "swoimi chłopakami" jak mówiła. Musimy być silni, dla niej. Musimy. Zostałeś mi teraz tylko ty... Jaki Ty jesteś malutki... Jesteś tak podobny do mamy. Kocham Cię synku i tylko dla Ciebie moje życie ma teraz sens.
Śpij, jutro do Ciebie przyjdę.
Messi odszedł załamany, a jednocześnie wzruszony. Nie dochodziło do niego nadal, że Alisa nie żyje. Czuł jej obecność, że jest przy nim cały czas. Widział jej uśmiech, jej piękne oczy. Była i zawsze będzie jego jedyną miłością jego życia. 
________________________________
Co tu pisac?
To była dla mnie trudna decyzja... Sami wiecie. Możecie mnie udusić, ale został nam epilog...
Nie przedłużając, miłego wieczoru.


sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 15

"Szczęście nie trwa wiecznie..."
************************************
Minęły trzy miesiące od kiedy Leo dowiedział się, że będzie ojcem. Jego narzeczona jest w 5 miesiącu ciąży. Urodzi pięknego chłopca. Wszyscy nie mogą się doczekać aż powitają na świecie małego Messiego. Tylko Dani załamał się, bo kolejnego takiego Leo nie zniesie. Nie raz dostał za swoją głupią gadkę od Gerarda, ale nadal upiera się przy swoim. Niezły z niego uparciuch. 
Przyszli rodzice postanowili nazwać dzidziusia Toni. Skąd ten pomysł? Już Wam opowiadam. 
Na początku maluszek miał mieć na imię Cristian albo Benjamin (Ali była za Cristianem, a Lio za Benjaminem), lecz pewnego dnia na lotnisku spotkali małego chłopca, który nie mógł znaleźć mamy. Nasza para postanowiła mu pomóc. Do czasu aż mama się po niego nie zjawi zajęli się nim. Chłopiec miał na imię właśnie Toni, miał około 5 lat i tak bardzo zaimponował swoją inteligencją, urodą oraz gadką Alisie i Leo, że po powrocie do domu jednogłośnie zdecydowali, że ich dziecko będzie miało na imię Toni, na cześć tamtego słodziaka. Poza tym imię, według ich, też było bardzo ładne. 
Na drugie imię wybrali Alvaro, po dziadku Alisy. Dziewczyna sama o to poprosiła Leo, ponieważ bardzo kochała swojego dziadziunia i w ten sposób chciała mu oddać cześć. Messi od razu z chęcią się zgodził, więc dziecko będzie się nazywać Toni Alvaro Messi dos Santos.
Chrzestnymi, bez chwili namysłu, mają zostać Cristiano, brat Ali i Maria Sol, siostra Lionela.
Rodzeństwo Messiego wie o przyszłym potomku brata, ale rodzice już nie. Leo nie wie jak ma im o tym powiedzieć. Nie wiedział, że oni się za nim stęsknili i wybierają się z wizytą do syna.
~~~
Była niedziela. Alisa jeszcze spała, a Leo siedział przy stole i jadł śniadanie, gdy dostał SMS-a od mamy o treści "Synku, wstawiaj wodę na herbatę, za godzinę będziemy u Ciebie." Wstał z krzesła jak oparzony i pobiegł do sypialni.
-Ali, wstawaj!-próbował obudzić dziewczynę.
-O co chodzi?-zapytała, przecierając oczy.
-Moi rodzice zaraz tu będą!!!
-Nie krzycz... Zaraz co? Dopiero mi mówisz?!
-Przed chwilą mi wysłała wiadomość, że za godzinę będą. Naprawdę nic nie wiedziałem.-tłumaczył.
-Cholera, ja tu muszę ogarnąć!-wstała.
-Spokojnie, ja się tym zajmę. Ty idź się ubrać, wykąpać. Tylko ostrożnie, bo...
-Leo przestań.-przerwała mu.-Ale jeśli Cię to tak uspokoi to będę uważała na małego.
Messi był strasznie przewrażliwiony na punkcie Alisy i dzidziusia. Nie odstępował jej na krok, nie pozwalał samej nigdzie wychodzić, a gdy był na treningu albo musiał gdzieś wyjść dzwonił po Melisse, aby tylko narzeczona nie została sama w domu. 
Ali ubrała się w białą sukienkę przed kolana, w której było widać już widocznie zaokrąglony brzuszek. Włosy spięła w koka, zrobiła delikatny makijaż i zeszła na dół pomóc Messiemu. 
-Ali, zostaw to!-rzekł Leo, gdy ona chciała się schylić, aby podnieść papierek.
-Dobra, dobra, chociaż coś zjem. Kupiłeś mi te czekoladki o które prosiłam?-zapytała.
-Tak, są w szafce.-wskazał.-O cholera, przyjechali!-wykrzyknął po chwili.
-Co?-dziewczyna odłożyła jedzenie i ruszyła, aby otworzyć drzwi.
-Ali, ja otworzę.-ruszył Lionel.
Wziął głęboki oddech i pociągnął za klamkę. 
-Leoś kochanie, jak my się za Tobą stęskniliśmy!-Celia wręcz rzuciła się na syna.
-Witaj synu.-Jorge uścisnął Lionela.-Przepraszam Cię za mamę, ale tak długo się nie widzieliśmy i widzisz...
-W porządku tato, cieszę się, że przyjechaliście. 
-A gdzie Twoja narzeczona? Bardzo chcielibyśmy ją poznać.-zapytała mama.
-Już idzie. Alisa!-piłkarz zawołał ukochaną.
Dziewczyna po chwili pojawiła się u boku Messiego.
-To właśnie ona, moja narzeczona Alisa.-przedstawił ją.-A przy okazji chcemy Wam coś wyznać.-spojrzał ukochanej w oczy.-Razem z Ali spodziewamy się synka.
-I teraz dopiero nam o tym mówicie?-spytała zaskoczona Celia.
-Tak jakoś wyszło. Nie chciałem przez telefon, więc czekałem aż się spotkamy. Zresztą bałem się waszej reakcji.-wyznał.
-Ale my się cieszymy!!!-mama Leo wyściskała przyszłych rodziców. Podobnie postąpił tata.
-Chyba nie będziemy tak stali? Zapraszam państwa do środka.-odezwała się Alisa.
-Pod jednym warunkiem. Żaden pan i pani tylko mamo i tato, przecież niedługo będziemy rodziną.-powiedział Jorge.
-O popieram!!!-wykrzyknęła Celia.
-Jeju, nie wiem co powiedzieć. No dobrze, zgadzam się.-powiedziała speszona dziewczyna.
Weszli do środka i zasiedli do stołu. 
-A jak synek będzie miał na imię?
-Toni.
-O jak słodko!-powiedziała mama Leo.
-A na drugie Alvaro, po ukochanym dziadku Alisy, nie macie nic przeciwko?-dodał Lio.
-Ależ skąd! Cieszymy się, że chcesz oddać cześć dziadkowi. 
Gdy rodzice poszli spać, narzeczeni rozmawiali o swoim ślubie. Nagle Alisa się źle poczuła. Leo od razu to zauważył.
-Kochanie, co się dzieje?
-Strasznie boli mnie brzuch. Nie wiem dlaczego.
-To jedziemy do szpitala.
-A rodzice?
-Dadzą sobie radę. Chodź.-wziął ukochaną na ręcę wpakował do samochodu i jak najszybciej ruszył w stronę szpitala. Niedaleko szpitalu Alisa straciła przytomność...
___________________________
Witajcie!
Z góry uprzedzam Was, że to jeszcze nie poród ;). W 5 miesiącu to jeszcze za wcześnie.
Przepraszam za to, że tak długo nic nie dodawalam, ale brakowało mi czasu, musiałam walczyć, bo to był czas wystawiania ocen i walczyłam o jak najlepsze oceny. I udało się, mam średnią 5,0. 
I przepraszam, że rozdział taki krótki.
Życzę Wam miłego wieczoru i pozdrawiam;).


sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 14

"Gdy inni mówią 'nie' będziemy biec do siebie..."
***************************************
Zadzwonił po pogotowie. Karetka długo nie przyjeżdżała. Messi przestal oddychać. Neymar natychmiast zaczął go reanimować. Trwało to do czasu aż po kilku minutach przyjechała wreszcie pomoc. Ratownicy wzięli na nosze nieprzytomnego. Ney usiadł cały spocony i przerażony tą sytuacją. Podszedł do niego lekarz. 
-Gratulację, uratował pan mu życie. Gdyby nie pan to niewiadomo jak by się to skończyło. Jest pan bohaterem.-poklepał piłkarza po plecach. Nic do niego nie dochodziło. Był tak przestraszony, że cały się trząsł.
-Wszystko już w porządku? Gdzie go zabieracie?-przemówił wreszcie.
Lekarz powiedział, że na pewno muszą mu zrobić płukanie żołądka, a reszty dowie się po dokładnych badaniach. Podał mu adres szpitala i szybko pojechali. Neymar zanim pojechał za nimi zadzwonił do Alisy.
-Halo? Ney?-odezwała się. 
-Alisa, Leo jest w szpitalu, musisz tam jak najszybciej przyjechać.-oznajmił.
Dziewczynę zatkało. Przez chwilę nie mogła nic z siebie wydusić.
-Co mu się stało?-zapytała wreszcie.
-Połknął całe opakowanie tabletek nasennych. Pogadamy jak przyjedziesz. Pa-rozłączył się.
-To wszystko moja wina.-załamała ręce.
-Ali, co się stało?-spytała Melissa widząc reakcję przyjaciółki.
-Leo połknął całe opakowanie tabletek nasennych. To moja wina. Teraz jest w szpitalu i musimy tam jechać!-wyjaśniła.
-To jedziemy!-zgarnęła Alisę i pojechały.
Dojechały na miejsce. Czekał już na nie Neymar. 
-Co z nim?-zapytała Meli.
-Ma operację. Tylko tyle wiem.-odpowiedział.
-Chodźmy pod salę, poczekamy aż się skończy.-rzekł piłkarz.
-Alisa idziesz?
Dziewczyna stała w miejscu i się nie ruszała. Po chwili zaczęła biec.
-Gdzie Ty idziesz?-krzyczeli za nią przyjaciele. 
-Ja już nie chcę żyć! Moje życie bez niego nie ma sensu!!
-Ali, co ty wygadujesz?!-pochwycił ją Neymar.-On będzie żył, będziecie mieli dziecko!!! To nie Twoja wina.
-A właśnie, że moja!! Gdyby nie ja nie musiałby teraz walczyć o życie!
-No już, spokój.-przytulił do siebie spanikowaną dziewczynę.
-Przepraszam, które z państwa jest z rodziny pana Messiego?-z sali wyszedł lekarz.
-To jest jego narzeczona, ale chyba sama nie da sobie rady, więc może z nią pójdę?-odpowiedział Ney.
-A kim pan jest dla nich?
-Jestem przyjacielem pana Messiego. Byłem przy wypadku i go reanimowałem.
-No dobrze, zapraszam państwa do gabinetu.
Skrzydłowy Barçy złapał Alisę pod rękę i poszli za profesorem.
-Panie doktorze co z nim?-zapytał Neymar, gdy usiedli.
-Pan Lionel przeszedł trudną operację, zrobiliśmy też płukanie żołądka. Powinno być coraz lepiej.-wyjaśnił.
-Będzie mógł wrócić do grania?-odezwała się narzeczona Messiego.
-Oczywiście i to już niedługo.
-W takim razie dziękujemy panie doktorze. Można wejść do niego?-spytał Neymar.
-Jak się wybudzi. Teraz musimy mieć go pod stałą opieką.
-Rozumiemy, w takim razie do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Neymar i Ali poszli do bufetu się czegoś napić. Dziewczyna była załamana, siedziała wpatrzona w jeden punkt i się nie odzywała. 
-Długo jeszcze będziesz tak milczeć?-zapytał Ney.
-To wszystko nie ma sensu...-odpowiedziała na to.
-Co nie ma sensu?
-Powinnam wyjechać i raz na zawsze zniknąć Leo z życia.
-Zwariowałaś! A co z dzieckiem?
-Nie dowie się.
-Alisa, nie możesz tak myśleć! On Cię kocha! I się ucieszy na wieść o ciąży.
-Ja już nic nie wiem.-westchnęła.
Nagle wpadła Melissa.
-Chodźcie szybko, Leo się obudził i chce Cię widzieć Ali.
-Mnie?-zapytała zaskoczona.
-No tak, chodź!-złapała przyjaciółkę za rękę i zaprowadziła do sali, gdzie leżał Messi.
-Pogodzą się.-szepnęła jeszcze do Neya.
Alisa weszła do środka. Gdy zobaczyła jej ukochanego przypiętego do tych wszystkich kabelków rozpłakała się. Leo gdy ją tylko ujrzał od razu się uśmiechnął.
-Alisa.-wyszeptał.
-Boże Leo, to wszystko moja wina! Gdyby nie ja nie leżałbyś tu teraz i nie musiał tak cierpieć.-padła na kolana. On złapał ją za rękę.
-To nie prawda. To nie jest Twoja wina. Byłem idiotą, że nie Ci nie uwierzyłem i nie dałem nic wytłumaczyć.-mówił.
-A te tabletki?-zapytała.
-Wziąłem je przez moją głupotę, bo nie mogłem spać.-przyznał.-Wybaczysz mi to wszystko?
-To raczej ja Cię powinnam przeprosić. 
-Przestań. Chcę, abyś wiedziała, że kocham Cię i nigdy nie przestanę.
-Ja Ciebie też.-przytuliła się do niego.
-Wrócisz do mnie?-zapytał.
-No jasne. 
Siedzieli wtuleni przez kilka minut.
-Leo, muszę Ci coś powiedzieć.-odezwała się Alisa.
-Hm?
-Jestem...-nie dokończyła, bo nagle wpadli przyjaciele z drużyny.
-Messi stary druhu, jak się czujesz?-krzyczał Alves. 
-Też sie cieszę, że Cię widzę Dani, ale ciszej ok?-odpowiedział Lionel.
Wszyscy opowiadali co się zdarzyło na treningach pod nieobecność "Atomowej Pchły". Melissa wzięła Alisę na bok.
-I co?
-Pogodziliśmy się.-odpowiedziała na to siostra Cristiano Ronaldo. 
-A powiedziałaś mu o ciąży?
-Nie, bo chłopacy mi przerwali i nie zdąrzyłam. 
-Ale powiesz?
-Tak.
-Uff-Meli odetchnęła.-Chodź, wracajmy do reszty.
Właśnie trafiły na moment, gdy Dani został ochlapany przez Messiego.
-Leo, zwariowałeś?! Lekarz Cię zabije!-wykrzyczała Alisa.
-Ali, spokojnie. Należało mu się, bo opowiadał głupoty o tym jak nasikałem mu do buta.-bronił się. 
-Jak Ty będziesz taki dziecinny to jakie będzie dziecko.-westchnęła.
-Jakie dziecko?? O czym Ty mówisz?-zapytał.
-Ups, wydało się.-wtrącił się Neymar.
-O czym Wy mówicie?-pytał Lionel.
-Leo, będziesz ojcem. Jestem w ciąży.-wyznała jego narzeczona.
-Mówisz serio? Jak ja się cieszę!-chciał wstać i wytulić swoją ukochaną, ale nie mógł, bo był poprzyłączany do rożnych kabelków.
-No to kolejny durny Messi do kolekcji.-rzekł Alves.
-Dani!!!-krzyknął na niego Gerard.
-No co?? Leo jest głupi. Mam nadzieję, że mały czy tam mała będzie w Ali, bo inaczej się wyprowadzam.-ostrzegł.
-Alves, bo ci przyłożę!-"10" zacisnął pięści.
Na szczęście udało się go powstrzymać, bo przyszedł lekarz. Stwierdził, że mieli przyjść tylko na kilka minut a siedzą z 3 godziny i skarcił ich za wylaną wodę z wazonu. Wszyscy poszli do domu. Zostali tylko nasi zakochani.
-Który to tydzień?-zapytał Messi, trzymając cały czas ukochaną za rękę.
-6.-odpowiedziała.
-Wiadomo już jaka płeć?
-Nie, Leo jeszcze trochę zanim będzie wiadomo.-roześmiała się. 
-Chciałbym, aby to był chłopiec.-wyznał.
-I był taki jak ty.-uśmiechnęła się.
-Czyli jaki?
-Żeby latał za piłką całe dnie jak idiota.-rzekła.
-Czyli jestem idiotą?-zrobił obrażoną minę.
-Nie, toż żartuję. Oj, Leo, nie obrażaj się. Bedzie taki jak ty, czyli przystojny, miły, sympatyczny, kochający futbol. No może mógłby być trochę wyższy.-mówiła.
-Nie odzywaj się do mnie.-odwrócił się.
-No dobra, przepraszam.-pocałowała go w policzek.
-Nie wybaczam. 
-A teraz?-czule pocałowała go w usta.
-A niech Ci będzie. Przeprosiny przyjęte. 
-Dzięki Bogu. Już myślałam, że mi nigdy nie wybaczysz.-uśmiechnęła się.
-Bardzo śmieszne. Słyszysz jak mamusia nabija się z taty?-pogłaskał brzuch Alisy.
-Nie słuchaj tatusia. Ja tylko żartuję. Mama bardzo kocha tatę. 
-A tata bardzo kocha mamę.
Alisa przytuliła się do Messiego i tak zasnęli wtuleni w siebie.
__________________________________
I jak Wam się podoba? Wiem, że krótki, ale następne bedą dłuższe i dodawane szybciej niż dawniej. Liczę na opinię ;).
Pozdrawiam.






poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 13

"Kiedyś odnajdziemy siebie..."
**************************************
"Wracałam do domu. Miałam zadzwonić do Crisa, aby się spytać czy wróci jeszcze do domu. Właśnie wybierałam numer, gdy ktoś we mnie uderzył i mój iphone rozsypał się na drobne kawałki.
-No ładnie- rzekłam.
-Przepraszam, odkupię nowy- powiedział męski głos.
W tym momencie spojrzałam na niego. On mi kogoś przypominał..
-Nie ma potrzeby, stać mnie-usmiechnęłam się. Spojrzałam jeszcze raz. No jasne, przecież to... Messi.
-W takim razie dasz się zaprosić na kawę w ramach rekompensaty?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Cristiano mówił mi o Messim, że to oszust, że jest wulgarny, wszystkimi pomiata itp. Tymczasem on wydawał się być bardzo sympatyczny. Wiedziałam jaka będzie reakcja Ronaldo jak się dowie, ale zgodziłam się. W nim było coś takiego, że nie mogłam odmówić. 
-A ja się nie przedstawiłem. Jestem Leo.
-Wiem, trudno byłoby nie wiedzieć, zwłaszcza dla osoby, która interesuje się piłką nożną.
-Interesujesz się piłką nożną? To wspaniale. Ale nadal nie wiem jak masz na imię?
-A no tak-roześmiałam się- jestem Alisa.
-Miło mi. A jeśli chodzi o piłkę nożną to komu kibicujesz.
-Wyśmiejesz mnie, ale i Realowi i skrycie Barcelonie.
-Serio?! Jeszcze nie spotkałem się z takim przypadkiem! A wybierasz się dzisiaj na mecz?
-Tak.
-To swietnie-Cholera muszę lecieć. Miło sie gadało, ale trener mnie zabije jak się spóźnię na trening. Dasz mi swój numer? To sie umówimy.
-Jasne, proszę.
-Dobra, potem zadzwonię, pa!"
~~~
Siedziała zamknięta w swoim pokoju od kilku dni i wspominała. Jej życie straciło sens od kiedy miłość jej życia odeszła. Oczy miała całe spuchnięte od płaczu. Straciła kontakt ze światem, do nikogo się nie odzywała. Nic ją nie obchodziło. Miała ochotę zasnąć i się nie obudzić. Dręczyła ją jednak bezsenność. Nic nie jadła. Melissa, brat, Neymar próbowali ją pocieszyć, ale to nic nie dało, każdego wyganiała. W skrócie była w okropnej rozpaczy.
A Leo? Podobnie. Nie chodził na treningi, nie rozmawiał z przyjaciółmi. Nie przypominał tego radosnego, energicznego, sympatycznego, kochającego football ponad wszystko chłopca w ciele dorosłego mężczyzny. Zamknął się w sobie. Dręczyło go to, że jego ukochana, kobieta, którą kochał ponad życie tak go potraktowała, ale nie był pewny jak było naprawdę. Żałował, że nie dał jej się wytłumaczyć, a teraz może być już za późno. Swoje smutki topił w alkoholu. To był jedyny sposób, aby choć na chwilę zapomieć.
~~~
Melissa postanowiła wybrać się do przyjaciółki. Wiedziała, że jest w rozsypce po rozstaniu z Leo i nie chce nikogo widzieć, ale nie mogła jej zostawić samej.
Zrobiła zakupy i ruszyła w stronę domu panny de Aveiro. Zadzwoniła. Nikt nie otwierał. Nacisnęła na klamkę. Drzwi były otwarte. Weszła do środka.
-Alisa!! Jesteś tu?! Zrobiłam dla Ciebie zakupy!-nikt nie odpowiadał.
Położyła zakupy na stole w kuchni i poszła do pokoju siostry Ronaldo. 
-Mogę wejść? Alisa wiem, że tu jesteś!-drzwi się uchyliły.
-Co chcesz?-zapytała zniechęcona dziewczyna.-Siadaj.-wskazała miejsce obok siebie na łóżku.
-Musisz wziąść się w garść.-zaczęła rozmowę Mel.
-Niby jak?
-Po pierwsze doprowadzić się do porządku, ubrać ładnie, a po drugie porozmawiać z Leo.-wytłumaczyła przyjaciółce panna Jimenez.
-Chyba żartujesz!-prychnęła.-On mnie nie chce znać.
-Nie sądzę. Cierpi tak samo jak Ty. Żałuje, że nie dał Ci się wytłumaczyć. Młoda, tak już dłużej być nie może. Nie mogę patrzeć jak tęsknicie za sobą. Musicie się pogodzić, bo umrzecie z żalu.-powiedziała.-Ali, proszę Cię, zjedz coś chociaż.
-W jednym masz rację. Zjem coś. A o to drugie, to Leo sam musi wyciągnąć rękę na zgodę, a nie ja.
-Jak sądzisz. Przygotuję Ci coś do jedzenia. Może być jajecznica? -spytała Melissa.
-Tak.
-To świetnie. A Ty w tym czasie idź się doprowadź do porządku.
-Meli, dziękuję.-przytuliła przyjaciółkę. 
-Nie ma za co. No leć już.-pogoniła naszą bohaterkę.
Alisa poszła do łazienki. Wykąpała się, uczesała, umyła zęby. Spojrzała w lustro. Nie mogła uwierzyć, że doprowadziła się do takiego stanu. Ubrała dżinsowe spodenki i białą koszulkę... Messiego. Zauważyła na półce perfumy jej ukochanego i popsikała się nimi. Dla niej to był najpiękniejszy zapach na świecie.
-To co, idziemy trening a potem zakupy?-zapytała się jej przyjaciółka, gdy Alisa zeszła na dół.
-Mel, ty chyba zwariowałaś! Na jaki trening?-wykrzyczała zdziwiona.
-Nie, dlaczego?-odpowiedziała przegryzając jabłko.
-Bo tam będzie Leo! Co Ty kombinujesz, co?
-Chcę, abyście się wreszcie pogodzili.
-Dziękuję, ale narazie to niemożliwe. On mnie nie chce znać.-zrobiła smutną minę.
-Dobra, przestańmy narazie o tym gadać. Najpierw zjemy coś, a potem idziemy na zakupy.-powiedziała Melissa.
-Ok, ale ja Cię zamęczę. Przecież Ty w ciąży jesteś. Marc mnie zabije.-rzekła Alisa.
-Przestań, kupimy coś dla maluszka.
-Świetny pomysł.
-To siadaj, śniadanie gotowe. 
-Jemy i idziemy.-uśmiechnęła się siostra CR7.
Po zjedzonym posiłku zaczęły się zbierać na zakupy, jednak Alisa nagle źle się poczuła. Najpierw zasłabła, a potem wymiotowała. Melissa wiedziała, co jest jej przyjaciółce.
-Alisa, ja pójdę do apteki po test ciążowy, zaraz wrócę. Dasz sobie radę?-zapytała zmartwiona.
-Co?! Jaki test?! To niemożliwe, abym ja...-nie dokończyła. Zatkało ją. Przecież ona nie może być teraz w ciąży. Nie teraz, kiedy wszystko jej się posypało, nie kiedy straciła miłość swojego życia. 
-To ja zaraz wrócę.-rzuciła Meli, gdy wychodziła.
Ali usiadła na kanapie załamana. Owszem, chciała mieć dziecko, nawet nie jedno, ale nie akurat wtedy, gdy została sama. To nie tak miało być. Za miesiąc miała wziąść ślub z Leo, a po jakimś czasie dopiero myśleć o powiększeniu rodziny.
Melissa wróciła po kilkunastu minutach. Dała test przyjaciółce i z trudem wygoniła ją do łazienki. Ta długo stamtąd nie wychodziła, więc postanowiła zobaczyć czy coś się nie stało.
-Alisa, otwieraj te cholerne drzwi!!!! Słyszysz?!! Wychodź stąd!!!-krzyczała, szarpiąc klamkę.
Po chwili nasza bohaterka wyszła. 
-Jestem w ciąży, rozumiesz?! A zostałam sama!! Jak ja sobie dam radę?!-rzuciła się z płaczem na Mel.
-Cii, spokojnie.-głaskała ją po włosach.-Nie jesteś sama. Masz mnie, Cristiano, Neya, Marca, Geriego... I oczywiście Leo.
-Leo? On mnie nie chce znać. I w sumie mu się nie dziwię...
-Przestań tak mówić! On Cię kocha i żałuje tego rozstania. Gdy dowie się o dziecku tymbardziej się zejdziecie.-tłumaczyła koleżance Melissa.
-Meli, ja Ci dziękuję za to, że mnie pocieszasz, ale ja wiem jak jest. I nie sądzę, aby Lio ucieszył się na wieść o dziecku, więc mu nic nie....
-Nie powiesz mu?!-krzyknęła zaskoczona.-Czy Ty kompletnie zwariowałaś!? To jest jego dziecko i ma prawo chociaż wiedzieć.
-To moja sprawa. Zdrzemnę się, możesz zostawić mnie samą?-zapytała Ali.
-Jasne. Tylko błagam, przemyśl to.
-Ok.
~~~
Neymar, Marc i Gerard siedzieli w kawiarence i myśleli jak pomóc swojemu przyjacielowi-Messiemu. Pierwszy z propozycją zgłosił się Pique.
-A może zrobić imprezę, zaprosić ich obojga i zostawić na chwilę samych?
-Nie, to się nie uda, skapną się.-skomentował Marc.
-To zaprosimy Ali na trening i...-znowu odezwał się Gerard.
-To też nie Geri.-odrzekł na to Neymar.
Nagle dosiadła się do nich zmachana Melissa.
-No tutaj jesteście, wszędzie Was szukam.-wydusiła z siebie.
-Kochanie, nie możesz się tak męczyć, przypominam Ci, że jesteś w ciąży i...-zaczął Marc.
-Taa, kazania zostawmy na później.-przerwała mu.-Byłam u Alisy...
-I co u niej?-pytał niecierpliwy Neymar.
-Daj mi dokończyć. Alisa jest w ciąży...-oznajmiła.
-Co?!-zdumieli się wszyscy obecni piłkarze.-Leo wie?
-Nie, dopiero dzisiaj się dowiedziałyśmy, ale mniejsza o to. Gorsze jest to, że ona nie chce nic powiedzieć Messiemu.-powiedziała.
-No to my to zrobimy.-odezwał się Pique.
-Nie, nie, nie możemy. Trzeba tylko doprowadzić do tego, aby się spotkali. Wtedy sobie porozmawiają. Tylko pytanie jak?-spojrzała na piłkarzy z nadzieją na jakiś genialny pomysł. 
-Ja pójdę do Leo, wyciągnę go na miasto, Ty Mel zrób to samo z Alisą, umówimy się w tym samym miejscu i się spotkają.-Neymar wygłosił swój plan.
Jak zaplanowali-tak zrobili. Melissa wybrała się po pannę de Aveiro i pod pretekstem "odpoczynku od problemów i wyluzowaniu się" wyciągnęła ją na miasto. Po zakupach wybrały się do umówionej kawiarenki, ale chłopaków tam jeszcze nie było.
~~~
Neymar udał się zatem do Messiego. Nikt nie otwierał drzwi. Złapał za klamkę. O dziwo otworzył i wszedł do środka. Szukał Lionela po całym domu. Zastal go w sypialni, leżącego na łóżku.
-Lio, wstajemy! Hej!!!-szturchał przyjaciela, jednak ten się nie budził. Zauważył puste opakowanie leków nasennych. 
-Boże on to wszystko połknął! Leo błagam obudź się!!!-panikował.
Zadzwonił po pogotowie. Karetka długo nie przyjeżdżała. Messi przestal oddychać...
_________________________________
Siemka!
Jak zapewne zauważyliście rozdział napisany jest w 3 osobie a nie pierwszej jak to było dotychczas. Oznajmiam, że od dzisiaj będę pisać w tej osobie, ponieważ jest mi tak lepiej i łatwiej. Kiedyś wolałam w 1, ale jak zaczęłam pisać moje drugie opowiadanie (amor-prohibit.blogspot.com) w 3 to uznałam, że tak mi bardziej pasuje. Mam nadzieję, że nie jesteście źli ;)
Ten rozdział dedykuję mojej przyjaciółce Wiktorii, która zawsze mnie wspiera i mi pomaga. Dziękuję Ci za wszystko!!! Mam nadzieję, że to czytasz :). 
Znowu polubiłam to moje nieszczęsne opowiadanie i mam na nie pomysł.
Życzę Wam miłego weekend'u i pozdrawiam!!!



piątek, 22 maja 2015

Rozdział 12

"Życie jest zmianą. Jeśli przestaniesz się zmieniać, przestaniesz żyć. "
********************************************
Poszliśmy z Alexisem do parku. Nie ważne, że było po 3 w nocy, my wygłupialiśmy się w najlepsze. Chilijczyk wpadł na "świetny pomysł" abyśmy poszli na drinka. Powiedziałam mu, że nie wiem, czy powinnam pić ze względu na niedawno dopiero zakończone leczenie, ale zastosował swój dar przekonywania i sie zgodziłam. Miałam wypić jednego drinka, skończyło sie na tym, że oboje się nieźle upiliśmy. Z tamtych wydarzeń pamietam tylko, że zadzwoniliśmy do Messiego, aby nas odebrał i to, że Alexis chyba... mnie pocałował. 
~~~
Obudziłam się rano z ogromnym bólem głowy. Miałam niezłego kaca, czyli musiałam nieźle wypić. Na stoliku obok łóżka czekały na mnie tabletka i szklanka wody oraz liścik. Połknęłam lekarstwo i postanowiłam przeczytać karteczke.
"Nie chciałem Cię budzić, wiec pisze ci ten liścik. Jestem na treningu, wrócę po 15, w kuchni masz gotowe śniadanie. 
P.S. Jak wrócę to musimy porozmawiać... Wiesz o czym.
Leo"
O co mu chodzi? Czy stało się wczoraj coś, co nie powinno sie zdarzyć? A może chodzi mu o pocałunek Alexisa? Ja nic nie pamietam, poza tym, że coś takiego sie wydarzyło...
~~~
Pojechałem na trening, chociaż w ogóle nie miałem na to ochoty, ale jeszcze bardziej nie chciałem oglądać Alisy. Chłopaki od razu zauważyli, że coś ze mną nie tak.
-Ktoś tu chyba nie w humorze?-zaczął Xavi.
-A dajcie spokój, mam juz dosyć.-odpowiedziałem niechętnie.
-Leo, stary druhu, mów co sie dzieje. Przecież wiesz, że nam możesz powiedzieć wszystko.-zachęcał mnie Alves. 
-Wiem.
-No to mów!-wykrzyknął niecierpliwy Pique.
-No dobra. Wiecie, że postanowił nas odwiedzić Sanchez?
-Trudno by było nie wiedzieć. Wszystkich nas odwiedził i chwalił sie, ze przekima u Ciebie.-rzekł Bartra.
-No właśnie. Przyszedł jeszcze zanim ja zdążyłem wrócić z treningu i od razu załapał świetny kontakt z Alisą. Zastałem ich rozbawionych...
-Myślałem, że zastałeś ich w łóżku...-wtrącił się Dani.
-Alves, idioto, zamknij sie!!!-skarcił Brazylijczyka Neymar.-Leo kontynuuj.
-Zastałem ich rozbawionych. Widać było, że świetnie się czują w swoim towarzystwie. Potem gadaliśmy we trójkę do wieczora, aż zasnąłem. Gdy sie obudziłem...
-To poszedłeś do sypialni i zastałeś ich w łóżku?-znowu odezwał się Daniel.
-Alves, jeszcze raz, to oberwiesz tak, że własna matka cie nie pozna!!-groził mu Neymar.
-Gdy się obudziłem nie było ich w domu. Dostałem SMS od Ali, że nie mam się martwić, bo oni poszli pobiegać. 3 godziny pózniej zadzwonił do mnie Alexis, żebym po nich przyjechał, bo trochę za dużo wypili. Gdy przybyłem na miejsce..-tu przerwałem.
-Leo, co sie stało? Nam możesz zaufać, może uda nam sie ci jakoś pomóc.-powiedział Marc.
-Wątpię, ale ok. Więc, gdy przybyłem na miejsce i chciałem zaprowadzić Alisę do samochodu, ona powiedziała, że nigdzie ze mną nie jedzie, zaczęła sie ze mną szarpać i na odwet powiedziała, że już mnie nie kocha, jest ze mną dla pieniędzy , jestem naiwny, że gdy była chora to byłem dla niej tylko pocieszeniem, bo nie chciała zostać sama i nie była do końca przy zdrowych zmysłach itp. A na końcu, jak to stwierdziła "na dowód" tego, że mówi prawdę pocałowała Sancheza. On ją odepchnął, wziął na ręce i zaprowadził do samochodu, położyliśmy ją do łóżka. I to koniec tej historii.
-I Ty wierzysz w to, co ona będąc kompletnie pijaną?-zapytał Iniesta.
-Pijani zawsze mówią to, co myślą..
-Messi, debilu, ona Cię kocha!! To dla Ciebie podjęła leczenie, walczyła, to ty byłeś jej jedynym sensem, jedyną motywacją, to dla ciebie narażała się bratu i jeździła do ciebie, aby choć na jeden dzień być z Tobą... A ty ją teraz chcesz zostawić, bo gadała głupoty nieświadomie i pewnie teraz sama ich nie pamięta i nie wie o co chodzi?-tłumaczył mi Suarez.
-Luis ma rację. Zastanów się Leo.-Neymar spojrzał się na mnie stanowczo.
-Może i tak, ale najpierw muszę to wyjaśnić.
-Ale ty uparty Messi...-westchnął Bartra.
-Może i tak, ale wiem co robię.
~~~
Po zjedzonym śniadaniu postanowiłam zadzwonić po Mely, bo chciałam z kimś porozmawiać. Nie wiedziałam co mam robić ani za co Lionel jest zły. Boże, co się wczoraj wydarzyło?
*
-Halo?-odezwał sie głos mojej przyjaciółki.
-Meli, możesz wpaść? Mam kompletnego doła i muszę z kimś pogadać. 
-Jasne, tylko będę za jakąś godzinę, bo jestem u ginekologa.
-Czy jest coś, o czym ja nie wiem?-zapytałam.
-Jak będzie w 100% pewne to się dowiesz, obiecuję.
-Trzymam Cię za słowo, to do zobaczenia.
-Narka.
Mądra ja. Zakłócam komuś głowę swoimi rozterkami, gdy ona ma swoje sprawy. Oto cała ja, mistrzyni utrudniania sobie i innym życia-Alisa Abella dos Santos Aveiro. 
Nagle przypomniało mi się, że przecież Alexis jest u nas. Poszłam do niego do pokoju. Liczyłam na to, że czegoś się od niego dowiem.
-Alexis, mogę?-stanęłam przed wejściem do pokoju.
-Jasne, siadaj.-zaprosił mnie do środka.
-Pamiętasz co się wczoraj stało wieczorem? Bo ja mam pusto w głowie, a Leo jest na mnie zły, a ja nie wiem nawet o co...
-No pamiętam. Swoją drogą mu się nie dziwię, bo nieźle narozrabiałaś mała.
-Nie pocieszasz. No to zrobiłam?
Wszystko mi opowiedział. Sama nie mogłam uwierzyć w to, jakie ja głupoty nagadałam. 
-Boże, on mi nigdy tego nie wybaczy.-rzekłam załamana.
-Musisz mu wszystko wytłumaczyć. Bo to przecież nieprawda co mówiłaś, mam rację?
-Mam.
-No. Będzie dobrze zobaczysz.-przytulił mnie. W tym momencie wszedł Messi...
-Czyli to jednak była prawda, co mówiłaś... Już wszystko rozumiem. Życzę Wam szczęścia.-ruszył w stronę drzwi.
-Leo, to nie tak!! Poczekaj!!
-Alisa daj spokój, nie mamy już o czym rozmawiać. To koniec. 
Wyszedł.
_______________________________
Czy Leo da sie wysłuchać Alisie? Czy wrócą do siebie? Odpowiedź znajdziecie w następnych rozdzialach.
Wiem, że rozdział taki sobie, ale nie mam talentu i to widać coraz bardziej (przynajmniej moim zdaniem).
Liczę na opinie. Im wiecej komentarzy, tym rozdziały bedą pojawiać sie szybciej!
Liczę na was i pozdrawiam! ;*

sobota, 16 maja 2015

Rozdział 11

Minął miesiąc. Miesiąc pełen grozy, płaczu i nadziei. Teraz już wszystko wychodzi na prostą. Alisa skończyła leczenie i wychodzi do domu. Po chorobie nie na już prawie śladu, wyniki są rewelacyjne a to znaczy, że kuracja się udała. Postanowiliśmy wziąść wreszcie ślub, który ma się odbyć za miesiąc. Świadkami będą Cristiano i Melissa-dziewczyna Marca, z którą Ali bardzo się zaprzyjaźniła i która ją bardzo wspierała w czasie choroby. Jest tak, jak powinno być.
~~~
Siedziałam w domu i czekałam na Melisse, z którą miałam iść na zakupy. Lionel był na treningu. Ktoś zapukał do drzwi. Myślałam, że to Meli, więc bez zaglądania otworzyłam. To był jednak... Alexis Sanchez.
-Alexis?? To ty?-wykrzyczałam zdumiona.
-Alexis Sanchez we własnej osobie.-ukłonił sie przede mną, co było śmieszne.
-Ale co ty tutaj robisz?
-Postanowiłem wpaść do starych przyjaciół z Barcelony. A że macie zaległą imprezę dla mnie to postanowiłem na noc przekimać u Was. Jest Leo?-zapytał.
-Nie ma, ale za chwilę powinien wrócić. Chodź, pogadamy sobie.-zaprosiłam go do środka.
-Jak taka ładna pani prosi to nie mam serca odmówić.-pokazał zęby.
-Bardzo śmieszne. Siadaj.
-No ok, to jak tam, już zdrowa?-rozsiadł się.
-A ty tak zawsze życie traktujesz na luzie?
-Jasne. Mamy jedno życie mała, trzeba korzystać. Ale poważnie, już wszystko ok?
-Tak, a nie widać? 
-Widać, widać. Jestem ciekawy tylko jednej rzeczy.-rzekł.
-Jakiej?
-Skąd ten skubaniec Messi wyhacza takie laski?-zrobił zamyśloną minę.
-Alexis...
-Co Alexis?-nagle nie wiem skąd pojawił się Messi.-Cześć kochanie.-pocałował mnie w czoło.
-Lio, stary druhu!!-rzucił sie nasz gość na Lionela.
-Też miło Cię widzieć Sanchez.-uwolnił sie z uścisku Messi.
-Już mnie nie kochasz?-Alexis zrobił smutną minę.
-Kocham, kocham, ale nie przy Alisie!-odpowiedział Argentyńczyk.
-Ekhm, Leo czy jest coś o czym nie wiem?-zapytałam udając poważną.
-Nie, kochanie, to nie tak! My kochamy się jak bracia! 
-Mam nadzieje!
Gadaliśmy tak do wieczora. Messi zasnął na kanapie. Alexis i ja za nic nie byliśmy zmęczeni. 
-Może pójdziemy na spacer?-zaproponował Chile.
-W sumie niegłupi pomysł, chodźmy.
Wyszliśmy na spacer...
________________________________
Witam!!
Mam dla Was dobrą wiadomość! Wena mi zaczyna wracać i mam nowy pomysł jak kontynuować to opowiadanie. Mowię Wam, będzie się dużo działo! :) Tak szybko nie skończę pisać tej historii, bo bardzo ją lubię i przywiązałam sie do niej. Rozdziały bedą pojawiać sie regularnie, nie co miesiąc jak dawniej ;).
No nic, miłego wieczora.
Pozdrawiam!